sobota, 9 maja 2009

Ucieczka w krainę marzeń


Harry Potter trwale zaczarował nasz świat: popularność powieści o zjawiskach magicznych i ponadnaturalnych nie słabnie

Ze względu na wielki sukces literatury fantasy wśród dorosłych czytelników książki przeznaczone kiedyś dla młodzieży, dziś określa się mianem literatury all-age – dla czytelników w każdym wieku.

Co się stało z naszymi nastolatkami? Jak udaje im się pogodzić aż tyle rzeczy w wolnym czasie, którego mają przecież tak niewiele? Komorka i iPod, komputerowe czaty, MySpace i Facebook, a do tego jeszcze rodzina i przyjaciele, może też piłka nożna lub hokej, balet czy jazda konna. A przecież trzeba dodatkowo odrobić lekcje! A mimo to wielu młodych ludzi znajduje czas na czytanie grubych książek.

Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że na czołowych miejscach książkowych list bestsellerów pojawia się coraz więcej tytułów, których podstawową grupą docelową jest młodzież? Nawet jeśli niektórzy wydawcy, z przyczyn marketingowych, nie chcieliby wprowadzać wiekowego ograniczenia i dlatego na cudownie nic niemówiących obwolutach lansują pozycje dla dzieci jako all-age literature.

To prawda, że już dziesiątki lat temu książki dla młodzieży trafiały na listy bestsellerów, ale pozostawały tam jednak (czy była to Astrid Lindgren, czy Michael Ende) nielicznymi wyjątkami. Nie ma wątpliwości, że wraz z "Harrym Potterem" w drugiej połowie lat 90. dla handlu książkami i przyzwyczajeń czytelniczych młodzieży zaczęła się całkiem nowa epoka.

Dziś już wiadomo, że nie mieli racji ci sceptycy, którzy uważali, że wraz z ukończeniem szkoły przez młodego adepta magii wygaśnie też zachwyt czytelników i rynek literatury młodzieżowej powróci na stare, spokojne tory.

Lukę, jaka pozostawił po sobie Harry Potter, zajęli triumfalnie nowi idole. Powieści o wampirach Stephenie Meyer, pełne przygód fuzje krwi i atramentu autorstwa Cornelii Funke, młodociany mistrzowski złodziejaszek Eoina Colfera, czy smoczy jeździec Eragon Christophera Pasoliniego – ci właśnie autorzy sprzedają dziś swoje książki na całym świecie, w milionowych nakładach (...). A tuż za nimi ciśnie się tłum następców – oryginalnych lub epigonów – którzy usiłują wejść na rynek tak jakby ten boom nigdy nie miał udusić się z powodu przesytu.

Czarodziejskie słowo, obejmujące wszystkie te książki, które odniosły sukces i przeznaczone są głównie (ale w żadnym wypadku nie wyłącznie) dla młodych czytelników, brzmi: "fantasy". Jako nazwa literackiego gatunku nie jest wcale nowe, określa – mówiąc krótko i abstrakcyjnie – rodzaj fikcyjnych opowiadań, których akcja dzieje się w "innym" świecie, gdzie zjawiska ponadnaturalne zyskują wielkie znaczenie, a magia, jako najsilniejsza siła człowieka, ma działanie decydujące o wszystkim.

Fascynacja, jaka zyskują te książki ze strony swoich często wręcz nałogowych czytelników, wynika z ich funkcji kompensacyjnej. Tak zwane prawdziwe życie uważane jest – nie tylko zresztą przez ludzi młodych – za pozbawione wyrazu, zagmatwane, naładowane konfliktami, ambiwalentne i nieznośnie szare. Literatura fantasy przyciąga pełnią życia i nasyconymi barwami, menażerią bajkowych stworzeń, wampirami o płonących oczach, eterycznymi elfami i wesołymi karzełkami.

Zamiast o nudnych, przeciętnych ludziach, opowiada o wspaniałych bohaterach, wielkich przygodach, ogromnych namiętnościach. Stawia przed swoimi postaciami zadania, których wypełnienie zawsze się opłaca i obowiązuje w niej zasada: "Zło jest wstrętne, zaś dobro piękne". Proponuje do użytku domowego miękką, szlachetną wełnę zamiast tworzyw sztucznych, ogień ogniska zamiast neonów, daje czytelnikom ciepło, poczucie bezpieczeństwa i sensu.

W wielu fantastycznych historiach szara, pełna problemów codzienność służy jako rama narracji – bohater (a czytelnik razem z nim) ucieka z niej do innego świata, który rządzi się własną logiką, lecąc jak Piotruś Pan, jadąc specjalnym pociągiem jak Harry Potter, przechodząc przez jamę jak "Alicja w krainie czarów" albo najkrótszą drogą: dzięki książce, jak w "Niekończącej się opowieści".

W przeciwieństwie do chłodnego w męski sposób, zwróconego w przyszłość i w stronę techniki gatunku science-fiction, fantasy ma ciepły, kobiecy wizerunek retro: archaizm z epoki kamienia łupanego w "Conanie", bajkowe średniowiecze we "Władcy Pierścieni" (...). Nawet w historiach, które rozgrywają się w teraźniejszości (jak u Joanne K. Rowling czy Stephenie Meyer), pojawia się ten wytworny, staromodny świat bez telefonów komórkowych, iPodów i e-maili. Literatura fantasy – również to powinno zostać powiedziane, bo przyczynia się niewątpliwie do jej uroku – jest w ogromnym stopniu konserwatywna pod względem proponowanej skali wartości i szuka harmonii za wszelką cenę.

Lektura powieści fantasy wywołuje silne emocje. Trudno jest jednak sprecyzować, na czym polega ten zachwyt, który każe czytelnikowi zapomnieć o całym świecie. 14-letnia Laura z Hamburga uważa, że "absolutnie wspaniale" jest zatopić się świat wampirów Stephenie Meyer, a pomimo to czuć się bezpiecznie, bo przecież chodzi tu jedynie o bajkę. Z kolei 15-letnia czytelniczka "Eragona", Lena z Betzdorf, która podobnie jak setki jej rówieśników, sama zaczęła pisać fantastyczne opowiadania, wyznaje odważnie: – Fantasy nie zawsze jest dobra pod względem literackim, ale jest to jedyny nasz gatunek.

Specjalista od twórczości Tolkiena, Frank Weinreich z Bochum, w swojej fachowej książce zatytułowanej "Fantasy" podaje zaskakująco proste i przekonujące wyjaśnienie: działanie literatury poświęconej zjawiskom nadnaturalnym wynika z braków istniejących w naszej żałosnej rzeczywistości. Ten rodzaj literatury zaspokaja "zakorzenioną w ludzkiej psychice potrzebę obcowania z metafizyką".

Bawarski nauczyciel szkoły średniej, Georg Schlamp, wywołał sensację wśród swoich kolegów, kiedy pewnego dnia zdecydował się zająć na swojej lekcji angielskiego jednym z tomów "Harry’ego Pottera". Również z perspektywy czasu uważa, że było to bardzo pozytywne doświadczenie. – Wielu uczniów po raz pierwszy przeczytało jakąś książkę od początku do końca – opowiada. – "Harry Potter" doprowadził do tego, że dzieci znów więcej czytają, a niektóre z nich być może sięgną kiedyś po klasyków – mówi z przekonaniem.

To piękne życzenie pedagogiczne jest udziałem wielu nauczycieli, jednak w obliczu tak niejasnej materii trudno powiedzieć coś z całą pewnością. To, że młodzi ludzie czytają książki, traktowane było kiedyś jak oczywistość; dzisiaj, w powodzi multimedialnej, zasługuje na osobną uwagę jako intelektualne osiągnięcie. (...)

Nie ma wątpliwości, że coraz więcej dorosłych sięga po książki dla młodzieży. Jak stwierdza, z pewnym zdziwieniem, autor bestsellerów, Richard David Brecht, "dzisiaj nikogo nie wprawia już w zakłopotanie noszenie młodzieżowych ubrań czy słuchanie młodzieżowej muzyki". Filozof Dieter Thomä stwierdza, znacznie surowiej, że w tym zapale czytelniczym widać jedynie kolejny przejaw modnego dziś dążenia do zachowania wiecznej młodości. – Obserwuję masową zamianę dorosłych ludzi w zawodowych młodzieżowców – mówi Thomä.

Autorzy bestsellerów literatury wysokiej komentują popularność zjawisk ponadnaturalnych z pobłażliwą wyrozumiałością. Na przykład Daniel Glattauer o inwazji wampirów mówi tak: – Osobiście uważam, że thriller o komarach byłby znacznie ciekawszy. A Daniel Kehlmann rywalizację między wysoką a popularną literaturą komentuje w następujący sposób: – To stary problem. Już Schopenhauer dostawał napadów wściekłości, kiedy wspomnienia tancerki Fanny Elssler sprzedawały się znacznie lepiej, niż jego własne dzieła. Ale dlaczego wspomnienia tancerki nie miałyby sprzedawać się lepiej niż książki Schopenhauera? Zawsze tak było i będzie. I nic nie szkodzi.

Z kolei Petra Gehring, filozof z Darmstadt, z optymizmem patrzy w przyszłość: –Nowe media wzmacniają te stare. Internet, gry komputerowe, multimedia, zanurzenie się w wirtualny świat – myślę, że w przypadku wielu osób wywołuje to ochotę na więcej. W taki sposób ludzie odkrywają swoją własną wyobraźnię. To, co sami sobie wyobrazimy, jest ciekawsze, bardziej poruszające, lepsze niż jakakolwiek symulacja. Czym są elektroniczne światy w porównaniu z siłą wyobraźni czytelnika? (...)

Wraz z sukcesem "Władcy Pierścieni" w latach 70. również w Niemczech nastał czas fantasy. Wzmocniło to pozycję zadziwiającego outsidera Michaela Ende. W 1981 i 1982 roku dwa pierwsze miejsca na liście bestsellerów roku "Spiegla" zajmowały jego utwory "Niekończąca się opowieść" i "Momo". (...)

Prawdziwy przełom nastąpił jednak dopiero po ukazaniu się "Harry’ego Pottera". O tym, że sukces książki był tak oszałamiający, zadecydowały nie tylko miliony czytelników, lecz również kino: prawie przez dziesięć lat rekordy kasowe biły ekranizacje kolejnych części tej powieści oraz trylogii "Władca Pierścieni" . Od tego czasu również Hollywood stawia na fantasy.

Zaczarowany świat zdążył już przeniknąć do wielu rozrywek. Jarmarczne atrakcje i gry towarzyskie, jak "Dungeons & Dragons", serie kart do kolekcjonowania i festiwale, na które entuzjaści przyjeżdżają w kostiumach z dawnych epok i spotykają się w romantycznych zamkach, solowe gry komputerowe, jak "Gothic 3" i interaktywna gra internetowa "World of Warcraft", której ponad 11 milionów uczestników na całym świecie urzeczywistnia swoje marzenia o całkiem nowym, wybranym przez siebie życiu – wszystko to jest przecież fantasy.

Hans Magnus Enzensberger (słynny niemiecki poeta i pisarz – przyp. Onet) podpadł kiedyś fanom fantasy za sprawą zdania: "To eskapizm... a cóż by innego przy tej paskudnej pogodzie!". A gdyby właśnie tak było? Mądry mistrz Tolkien, w pewnym sensie Gandalf całej poezji fantasy, zwrócił uwagę, że na końcu, po odtworzeniu zniszczonego porządku świata, dla czytelnika pozostaje co najwyżej pocieszenie (consolation). Ale stwierdził on również, że siłę napędową całości stanowi ucieczka (escape) – nie taka, jak w przypadku dezertera, którego tchórzostwo wywołuje pogardę, ale jak u więźnia, uciekającego z więzienia, którego podziwiamy za jego odwagę. Dlatego możemy śmiało mówić o eskapizmie: czytanie ma być ucieczką od ciasnej codzienności do wolności w nieistniejącej krainie marzeń.

Źródło: Onet.pl za Urs Jenny, Der Spiegel

czwartek, 7 maja 2009

Świt „Zmierzchu” zmierzchem „Harry'ego Pottera”


Różnica między tym, co kupimy w zwykłym sklepie, a rzeczami z supermarketu kultury polega na tym, że rzeczy ze zwykłego sklepu możemy wyrzucić i kupić na ich miejsce nowe, lepsze, a tego, co nabędziemy w supermarkecie kultur nie możemy się pozbyć, ani też nie możemy tego zastąpić.

Byłam niedawno w Empiku odebrać zamówioną płytę i rzecz jasna rzuciłam okiem na najlepiej sprzedające się książki:
1. „Zmierzch” Stephenie Meyer;
2. „Księżyc w nowiu” Stephenie Meyer;
3. „Zaćmienie” Stephenie Meyer.
Niedawna premiera filmu Zmierzch spowodowała zainteresowanie książkowymi oryginałami i tym samym Polska dołączyła do grona państw ogarniętych Twilightmanią i to właśnie jest dla nas w tej chwili ważne.

Twilightmania zastąpiła poprzednią zbiorową obsesję – Potteromanię. Jeszcze parę lat temu przedmiotem zbiorowej fascynacji i wręcz kultu był Harry Potter, seria książek autorstwa brytyjskiej pisarki J. K. Rowling. Dziś wszyscy kochają Zmierzch, kolejną serię książek, tym razem amerykańskiej proweniencji. Niedługo po premierze pierwszej książki Stephanie Meyer została okrzyknięta nową J. K. Rowling i faktycznie przepowiednia ta spełniła się.

Od czasu premiery pierwszej książki „Zmierzch” zyskał mnóstwo fanatycznych zwolenników i zaciekłych przeciwników, będących konsekwencją istnienia tych pierwszych. Podobnie rzecz się miała parę lat temu w przypadku Harry'ego Pottera. W momencie, gdy cały świat ogarnęła Potteromania, nagle pojawili się tacy, którzy z uporem godnym lepszej sprawy zaczęli autorce i jej dziełu zarzucać przeróżne dziwne rzeczy, mające się nijak do rzeczywistości. Nigdy nie zapomnę jakiejś niezbyt mądrej pani, która przyszła do mojej szkoły podstawowej, aby wyjaśnić nam, biednym wiedzionym na manowce dzieciom, że Harry Potter jest to książka satanistyczna. Co miało dowodzić tej interesującej, ale mało prawdziwej tezy? Otóż w czwartej części książki, w każdym wydaniu na stronie 666 miał być opis czarnej mszy. Szkoda, że oryginalne wydanie brytyjskie ma tylko 636 stron.

W przypadku „Zmierzchu”, zarzuty są inne, trochę bardziej racjonalne, ale niekoniecznie bardziej prawdziwe czy uzasadnione. Zdaniem wielu, jest to książka słaba literacko, zaś fabuła jest płytka i mało ciekawa. Rodzi się pytanie, skąd więc ta popularność? Ponadto cała akcja jest nieprawdopodobna, bo kto to słyszał, aby bohaterowie zakochiwali się w sobie niemal od pierwszego wejrzenia. No właśnie, kto to słyszał, żeby coś takiego umieścić w książce?! Toż to jest zupełnie sprzeczne z regułami pisania dobrej literatury. Niedobrze się stało, że Szekspir nie miał tej świadomości pisząc „Romea i Julię”.

Zarzuty w stosunku do obu książek były raczej bzdurne i zupełnie bez znaczenia dla rzeszy fanów czy raczej ogarniętych obsesją zwolenników, chociaż niewątpliwie mocno związane z faktem ich istnienia. Czy fala krytyki była wywołana zawiścią, czy też wynikała ze zdecydowanego sprzeciwu przeciw bałwochwalczemu uwielbieniu dla książki jest kwestią do dyskusji, ale dla nas w tej chwili jest to zupełnie obojętne.

Zbiorowe obsesje, czyli konieczność wyboru?

Niewątpliwe jest natomiast to, iż żyjemy w świecie zbiorowych obsesji, jedna mania zastępuje inną. Można odnieść wrażenie, że nie jesteśmy w stanie istnieć bez tych fascynacji, że są one immanentną częścią naszego życia, że to właśnie one definiują to kim jesteśmy. Wydanie Zmierzchu było na pewno początkiem końca Harry'ego Pottera, ale wciąż jeszcze obie książki są niezwykle popularne, i to właśnie na linii Harry Potter kontra Zmierzch jest najwięcej sporów. Wystarczy choćby przypomnieć wielką kampanię na youtube latem 2008 roku, w której fani obu serii nawoływali do bojkotu adaptacji filmowej konkurencyjnej serii. To, czy wybierze się jedną serię, czy drugą wydaje się być niezwykle istotne dla określenia własnej tożsamości, w ten sposób wybiera się grupę, do której się należy.

Oczywiście rzecz nie dotyczy tylko literatury, to samo zjawisko ma miejsce w muzyce, czy filmie. Niezwykle ważne jest to, czy wybierze się The Jonas Brothers, czy Tokio Hotel. W zasadzie na każdym polu trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie „co wybieram?” i nie jest to decyzja bez znaczenia. Wybierając jedno lub drugie, czy to film, czy książkę, czy zespół, wybieramy swoją tożsamość. W znacznym stopniu suma naszych wyborów, określa to kim jesteśmy, do której grupy należymy. Nie tylko ułatwia nam samoidentyfikację, ale przede wszystkim pozwala innym na przypisanie nas do odpowiedniej grupy, na wsadzenie nas do stosownej szufladki. Dawniej bardzo istotne było pochodzenie, narodowość czy kolor skóry. Stereotypy były osnute wokół niezależnych od ludzi czynników. Dziś, w świecie supermarketu kultury, każdy sam wybiera cechy, które będą służyły jego klasyfikacji, każdy sam wybiera swój zestaw obsesji.

Niepopularna alternatywa?

Ale czy do końca tak jest? Czy trzeba wybierać spośród najnowszych trendów i zmieniać popularne manie co sezon? Nie. Do wyboru są jeszcze dwie inne drogi. Pierwsza, bardziej oczywista, ale mniej ciekawa, to klasycznie pójść pod prąd, odwrócić się od wszystkiego co popularne, z tego tylko powodu, że jest to popularne. Ta droga, tym którzy ją wybierają wydaje się być buntowniczą alternatywą, ale w gruncie rzeczy jest tylko bliźniaczą siostrą drogi popularnych obsesji. Wybór niepopularnego jako alternatywy wobec popularnego (czyli gorszego) nie jest niczym nowym i jest charakterystyczny dla europejskich salonów i spadkobierców szkoły frankfurckiej. Nie dostrzegli oni tylko, że tak wybierając, w rzeczywistości wpisują się w system, a ich bunt nie jest prawdziwym buntem, lecz tylko wyborem jednej z oferowanych w supermarkecie tożsamości. Jedni wybierają tożsamość popularną, inni alternatywną, ale obie znajdują się na tej samej półce. Tak jak zmieniają się popularne obsesje, tak samo zmieniają się ich alternatywne-niepopularne siostry. Dziś alternatywny jest jeden pisarz, jutro inny. Osoby wybierające „drogę pod prąd” tak samo, jak ci, którymi pogardzają, wpisują się w powszechną praktykę wyboru modnej obsesji, tyle, że robią to niejako na drugim biegunie zjawiska, co w żaden sposób nie zmienia faktu, że jest to wciąż to samo zjawisko i ta sama półka w supermarkecie kultury.

Ale jest możliwa inna droga. Droga lojalności wobec raz wybranej manii, stworzenie tożsamości prawdziwie alternatywnej, gdyż opartej na świadomym wyborze i lojalności wobec niego, wyborze, a nie wpisaniu się w obowiązujące trendy. Zamiast sięgać po jeden z produktów leżących na tej samej półce, choć opatrzonych inna metką możemy wybrać coś zupełnie innego: fandom.

Fandom – tożsamość z wyższej półki?

Fandom bywa definiowany jako subkultura, i być może nią jest, ale ja bym powiedziała, że fandom jest przede wszystkim elitarną wspólnotą wyobrażaną, opartą na podzielanym zainteresowaniu.

Osoby przyłączające się do zbiorowej obsesji (czy to po stronie zwolenników, czy to przeciwników) idą w gruncie rzeczy z nurtem, wpisują się w jeden z powszechnych ruchów i aczkolwiek ten wybór określa ich tożsamość, to jednak nie jest to decyzja, której oni sami przypisują znaczenie, zaś tożsamość powstała w ten sposób nie jest trwała. Przynależność do fandomu jest najczęściej decyzją świadomą, będącą konsekwencją trwającego i trwałego zainteresowania oraz chęci zaangażowania się. Ważne jest to, że fandom jest aktywny i twórczy, czego nie da się powiedzieć o osobach ogarniętych zbiorową obsesją.

Osoby, które przyłączyły się do popularnej manii, mogą chodzić na koncerty czy premiery, stać godzinami pod kinem czy księgarnią, żeby dostać autograf, ale pozostają przy tym bierne. Fani też mogą stać pod tą samą księgarnią, ale na tym ich zaangażowanie nie kończy się. Fani tworzą szeroko rozumiany fan art. HP fandom, będący bardzo silnym fandomem, nie tylko doczekał się setek tysięcy tekstów typu fan fiction (prawie 400 tysięcy na samej tylko stronie FanFiction.net), wielu rysunków, czy grafik, podcastów, ale także własnego gatunku muzyki: Wizard Rock.

Osoba należąca do fandomu może z pozoru przypominać kogoś, kto po prostu wybrał popularną manię, ale przywiązanie do obsesji (lub kontr-obsesji) przemija wraz z jej popularnością, zaś przywiązanie do fandomu jest niezależne od panującej mody. Jednak dla postronnego i przeciętnie uważnego obserwatora obie osoby prawie wcale się nie różnią. Jest to zawsze krzywdzące dla tych, którzy zamiast iść z prądem wybrali własną drogę. W kulminacyjnej fazie panowania obsesji są wpychani do tej samej szufladki, co osoby należące do głównego nurty, zaś gdy starą manię zastępuje nowa okazuje się, że są postrzegani jak epigoni umierającej epoki, jak ludzie, którzy nie potrafią się dostosować do zmieniających się warunków. Kiedy w sklepie powinni już pytać o gadżety związane z czymś nowym, oni wciąż uparcie szukają tych związanych z czymś już nieaktualnym.

Dla każdego wybierającego jeden z popularnych produktów, łatwo dostępnych w supermarkecie kultury – i nie jest ważne, czy jest to produkt opatrzony metką „obsesja”, czy kontr-obsesja” – ludzie wybierający coś świadomie i na stałe, pozostający wierni swemu wyborowi są wrogiem numer jeden. Dla pierwszych są po prostu niedostosowani do współczesnego świata, żyją mirażami dawno minionej przeszłości, zaś tym drugim boleśnie uświadamiają, że ten ich „alternatywny” wybór wcale nie jest aż tak alternatywny, jak mogłoby się z pozoru zdawać.

Fani kontra fanatycy

Zdecydowanie w pierwszej rundzie fani przegrywają przez knockout z podążającymi za popularnym, a przez to łatwym, wyborem. Mimo swego twórczego potencjału fani są grupą słabą, bo nieliczną, więc nie mają żadnych szans w pojedynku z setkami milionów gotowych na wszystko ogarniętych obsesją fanatyków. Ale to właśnie członkowie fandomów budują ekskluzywną tożsamość, która w dalszej perspektywie okazuje się być przez wszystkich pożądana. Po latach od przeminięcia obsesji, okazuje się, że fani są prawdziwie elitarną grupą, że mają bagaż kulturowy, którego nie mają ci którzy wcześniej poszli na skróty. Nie dość, że fandom rozwija kreatywność, to jeszcze daje poczucie więzi wspólnotowej, którego fanatycy nie odczuwają i nigdy nie odczują. Produkty z najniższej półki w supermarkecie kultury są łatwo dostępne dla każdego, ale nie są też wiele warte. Niestety, różnica między tym, co kupimy w zwykłym sklepie, a rzeczami z supermarketu kultury polega na tym, że rzeczy ze zwykłego sklepu możemy wyrzucić i kupić na ich miejsce nowe, lepsze, a tego, co nabędziemy w supermarkecie kultur nie możemy się pozbyć, ani też nie możemy tego zastąpić. Dlatego właśnie trzeba wybierać mądrze.

Anna Grabińska, Goniec Wolności

sobota, 2 maja 2009

Harry Potter by Taylor?

Jak wygladałby rynek wydawniczy, gdyby istniała formuła na idealną ksiązkę? Niezawodna recepta na sukces? Skrupulatny opis wersów, akapitów i rozdziałów? Mam nadzieję, że siedzicie wygodnie bowiem taki przepis istnieje.

Aby dokładnie to wyjaśnić musimy cofnąc sie do momentu kiedy G.P. Taylor był tylko skromnym pastorem (na dodatek byłym policjantem), a 'Harry' dopiero zywskiwał popularnośc. W ręce Taylora trafił egzemplarz dzieła J.K. Rowling.

"March 21, 2002. It was one of those seminal moments in my life. Harry Potter was becoming very popular. And I thought, 'This women's written a book. I might write one' ".

Okazało się jednak, że łatwiej to powiedzieć niż zrobić - siąść i napisać książkę, która zyskałaby czytelników na całym świecie. Może miało wpływ to, że Taylor jest pastorem bowiem przeanalizował 'Harrego' jak fragment Biblii. Rozdziały podzielił dodatkowo dopisując numery wersów i akapitów. Zliczył ilość słów w każdej z jednostek podziału i ich ilość na stronie. Ustalił zależności pomiędzy rozdziałami a stronami, ustawił program na 468 wyrazów na stronę i zaczął pisać. Zachował identyczny układ do tego stworzonego (zapewne nieświadomie) przez Rowling. Efekt? 300 000 egzemplarzy sprzedanych w ciągu 3 miesięcy bez jakiejkolwiek reklamy oraz nagłówki bijące z pierwszych stron poważnych gazet:
'Czy pastor z kościoła Świętej Marii może stać się nową Rowling, czy to tylko czysta fikcja?' (The Times), 'Wydany własnymi siłami "Harry Potter" Taylora może przynieść autorowi milionowe zyski' (The Independent), 'Czy Graham Taylor to pisarz, którego świat fantasy może rywalizować z tym stworzonym przez J.K. Rowling?' (The Herald).

Sukces potwierdzała także Bookseller List. 24 sierpnia 2003 Taylorowski 'Zaklinacz Cieni' zajmował 1 miejsce. 30 sierpnia 2003 na 1 miejscu znalazł się 'Zakon Feniksa', 2 był 'Zaklinacz', 3 'Czara ognia'. Taka sama sytuacja utrzymała się do 20 września.

Taylor miał swoje 5 minut. Mnie, osobiście 'Zaklinacz' nie porywa, a jego autor jest aktualnie swoim największym krytykiem przyznając niejednokrotnie, że zmieniłby większą cześć książki.

Trzeba przyznac, że w jakimś stopniu formuła działa, jednak sam układ tekstu, bez sieci powiazań jaką stworzyła Rowling jest niczym. Dopiero utworzenie całości, powiązanie z mitologią, kulturą i sztuką może uczynić książkę tak inspirującą i wciągającą jak dzieła Rowling. Więcej o zastosowaniu elementów mitologicznych następnym razem:)

czwartek, 23 sierpnia 2007

Harry Potter i Żyła Złota


Bartosz Machalica, Onet.pl


Co tak naprawdę urzekło setki milionów czytelników na całym świecie?

Książki o przygodach nastoletniego czarodzieja przetłumaczono na przeszło 60 języków i sprzedano w 200 krajach w łącznym nakładzie ponad 400 milionów egzemplarzy.

Redaktor "Daily Telegraph" z rozrzewnieniem wspomina, jak przed 10 laty do ich redakcji dotarła pewna niezbyt opasła książka w kolorowej okładce. Trafiła na stos nikogo nieinteresujących książek dla dzieci i ślad po niej zaginął. Gdy o bohaterze książki stało się głośno, dziennikarz zaczął pluć sobie w brodę. Obecnie każdy z 6,5 mln egzemplarzy pierwszego wydania książki "Harry Potter i Kamień Filozoficzny" wart jest już ok. 20 tys. funtów. To niewiele dla Joanne Kathleen Rowling, której majątek osiągnął w tym roku wartość 517 mln funtów. Przeszło 10 lat temu, gdy pukała od wydawnictwa do wydawnictwa z maszynopisem swojej debiutanckiej powieści, była nikomu nieznaną samotną matką korzystającą z zasiłku dla bezrobotnych. Jej agent zasugerował, aby zamiast imienia użyła neutralnych inicjałów. Chłopcy nie lubią - w opinii agenta - książek pisanych przez kobiety. Trudno powiedzieć, czy to ten krok zadecydował o wielkiej popularności książek J.K. Rowling. Faktem jest natomiast, że na punkcie Harry'ego Pottera oszaleli nie tylko angielscy chłopcy, lecz także czytelnicy obojga płci, od roku do 100 lat, żyjący pod każdą szerokością geograficzną. Książki o przygodach nastoletniego czarodzieja przetłumaczono na przeszło 60 języków, w tym na grenlandzki, urdu i łacinę. Wydano w łącznym nakładzie ponad 400 mln egzemplarzy i sprzedano w 200 krajach. Fala potteromanii nie ominęła również Polski. Pierwszy tom sagi został wydany w języku polskim w 2000 r. i stał się wielkim sukcesem wydawniczym. Sześć tomów, które do tej pory ukazały się po polsku, sprzedano w nakładzie ponad 3,5 mln egzemplarzy. Z samych tylko egzemplarzy książki "Harry Potter i Książę Półkrwi" - ostatniej przetłumaczonej na polski części opowieści - można by ułożyć węża łączącego Łódź z Warszawą. Ich waga to 476 ton, co równa się liczbie 159 słoni.


Książka ściśle tajna

Wszystkie te informacje bledną, jeśli przyjrzymy się bliżej premierze ostatniego tomu sagi "Harry Potter and the Deathly Hallows" (polski tytuł jeszcze nie jest ustalony, deathly można przetłumaczyć jako śmiertelne bądź zabójcze, hallows to relikwie bądź regalia). Książka została najpierw wydana w języku angielskim - w wersji tradycyjnej i brajlem. W samych tylko Stanach Zjednoczonych początkowy nakład wyniósł 12 mln egzemplarzy, z czego 3 mln rozeszły się już pierwszej nocy. Jak działo się to już wcześniej, przed wyznaczonymi księgarniami ustawiły się po nie tłumy fanów przygód młodego czarodzieja. Aby nie psuć im zabawy, wydawnictwo Bloomsbury wydało 10 mln funtów na utrzymanie w tajemnicy zakończenia cyklu. Na terenie całego kraju wynajęto specjalne magazyny, gdzie strzegący książek ochroniarze zarabiają nawet 30 funtów za godzinę. Najtrudniejszym momentem całej operacji było przekazanie książek detalistom. Ciężarówki wydawnictwa zostały wyposażone w specjalne urządzenia satelitarne w cenie 1000 funtów za sztukę, mające wykazać najlżejsze choćby odchylenie od wyznaczonej trasy. Książki były przewożone na zapieczętowanych paletach wyposażonych w system alarmowy. Jeszcze ciekawszym przedsięwzięciem było przetransportowanie maszynopisu do Stanów Zjednoczonych. Prawnik amerykańskiego wydawnictwa Scholastic podczas lotu przez cały czas siedział na bezcennych stronicach. Wszyscy księgarze podpisali umowy, w których zobowiązali się do utrzymania w tajemnicy treści książki. Tym, którzy się nie podporządkują, grozi odpowiedzialność prawna. Przed czterema laty angielski kierowca wózka widłowego został skazany na 180 dni prac społecznych za wykradzenie kilku stron tomu "Harry Potter i Zakon Feniksa" z drukarni, w której pracował. Mężczyznę, który w ubiegłym roku wykradł kilka kopii "Harry'ego Pottera i Księcia Półkrwi", skazano aż na cztery i pół roku więzienia. Wszyscy zadają sobie pytanie, czy sceny takie jak w powieści "Diabeł ubiera się u Prady" zdarzają się w rzeczywistości. W powieści Lauren Weisberger szefowa potężnego magazynu o modzie każe swojej asystentce za wszelką cenę zdobyć maszynopis najnowszej części przygód młodego czarodzieja. Dla córek, rzecz jasna. W świecie rzeczywistym nie doszło jeszcze do dużego przecieku treści ostatniej części sagi. Wszystkie pożary zostały ugaszone. Krwi wydawcom napsuły tylko "New York Times" i "Boston Globe", na łamach których już w czwartek ukazały się recenzje "Harry Potter and the Deathly Hallows", zdradzające pewne elementy fabuły. Zresztą takich informacji żaden potteromaniak sobie nie życzy. Na wszystkich polskich portalach poświęconych przygodom Harry'ego Pottera widnieje hasło "Spoilerom stop" informujące, że nikt nie życzy sobie przedwczesnego ujawnienia zakończenia powieści. Zabawę izraelskim fanom młodego adepta sztuk magicznych usiłowali natomiast popsuć ortodoksyjni rabini, którym nie podobało się, że księgarnie mogłyby być otwarte w trakcie szabatu. Religijny deputowany Avraham Ravitz stwierdził, że bezczelnością ze strony księgarzy jest otwieranie sklepów w nocy "tylko po to, aby zarobić pieniądze". Izraelscy potteromaniacy odpowiadają, że sklepy otwiera się właśnie po to, aby zarobić pieniądze.


Dwie wielkie opowieści

Cykl opowieści o Harrym Potterze z pewnością stał się świetną maszynką do zarabiania pieniędzy. Co tak naprawdę urzekło setki milionów czytelników na całym świecie? Dzieło J.K. Rowling jest przede wszystkim kolejnym wcieleniem dwóch opowieści: o walce dobra ze złem i o dorastaniu. Harry Potter jest sierotą wychowywanym przez wujostwo Dursleyów. Dzieciństwo Harry'ego to cykl upokorzeń przerwany w 11. roku życia, kiedy to trafia do Hogwartu - Szkoły Magii i Czarodziejstwa. Pobiera w niej naukę do lat 18. Jeden rok to jeden tom powieści. Harry zyskuje przyjaciół: Rona Weasleya i Hermionę Granger, osiąga szkolne sukcesy, przeżywa pierwsze zauroczenia - słowem dorasta. Już jako uczeń Hogwartu jest jednym z najpotężniejszych czarodziei i musi stoczyć walkę z lordem Voldemortem, wielkim czarnoksiężnikiem, który zabił jego rodziców. W walce Harry'ego z Voldemortem objawia się odwieczna walka dobra ze złem, obecna chociażby we "Władcy pierścieni" czy "Gwiezdnych wojnach" - innych wielkich cyklach, które zawładnęły zbiorową wyobraźnią.

Diabeł...

Harry Potter nie zyskał sobie jednak tylko i wyłącznie zwolenników. Seria książek J.K. Rowling ma również wielu wpływowych wrogów. Najbardziej znanym jest papież Benedykt XVI, który jeszcze jako kard. Joseph Ratzinger wysłał do Gabrielle Kuby, głównej krytyczki Pottera, list z wyrazami poparcia dla jej działań. Papież uznaje, że poprzez lekturę książek o Harrym Potterze dzieci "stają się odcięte od Boga, źródła miłości i nadziei, w smutnych warunkach życiowych są bez fundamentu, który je wspiera - tracą one ducha, zdolności rozróżniania między Bogiem a diabłem i nie będą miały niezbędnej siły ani wiedzy, żeby przeciwstawiać się kuszeniu szatana". Katoliccy krytycy uznają, że opowieść o Potterze propaguje okultyzm i magię. "Nie mam pragnienia widzieć i opisywać diabła, gdzie go nie ma, ale jeśli widzę na własne oczy, kiedy moja inteligencja i serce informują mnie, że diabeł jest namalowany na ścianie, nawet wtedy, gdy prawie wszyscy inni na tej samej ścianie widzą tapetę z kwiatami, wtedy czuję się zobligowana dać świadectwo prawdzie. (...) To jest jak pewnego rodzaju publiczne kłamstwo", uważa Kuby. Kościół anglikański postanowił z Potterem walczyć w inny sposób. Pastor Graham Taylor napisał książkę "Zaklinacz cieni", ochrzczoną mianem chrześcijańskiej odpowiedzi na Harry'ego Pottera. W łonie protestantyzmu jest jednak również wielu zwolenników książek o uczniu Hogwartu. Kościół Anglii wydał niedawno specjalny przewodnik mający pomóc używać książek J.K. Rowling do popularyzacji chrześcijaństwa. Zdaniem abp. George'a Careya książki o Harrym Potterze stawiają bardzo ważne pytania o dobro, zło i ich granice, co może stanowić pretekst do rozmów o wierze.

...czy Che Guevara?

Zróżnicowane opinie o bohaterze J.K. Rowling można spotkać również w obozie lewicy. Andrea Camorrino, szef wydziału propagandy włoskiej partii Odnowa Komunistyczna, na łamach dziennika "Liberazione" stwierdził, że Harry Potter powinien stać się następcą Ernesta "Che" Guevary. Książki angielskiej pisarki w obozie lewicy spotykają się jednak również z ostrą krytyką. Francuski literaturoznawca Pierre Bruno w opublikowanej w dzienniku "Libération" recenzji odczytuje książkę J.R. Rowling jako opowieść o walce angielskiej burżuazji z arystokracją. Świat stworzony przez angielską autorkę to - jego zdaniem- świat wielkich nierówności, które uchodzą za całkowicie naturalne. Według francuskiego krytyka pełne fantazji książki Rowling nie są szczytem wyobraźni. Ich przesłanie ma brzmieć: możesz sobie wyobrazić dowolny świat, pod warunkiem że będzie on kapitalistyczny. Na inne aspekty zwrócił uwagę Richard Adams w artykule opublikowanym na łamach "Guardiana". Zdaniem autora, w książce Rowling triumfują konserwatywne wartości przedthatcherowskich torysów. Adams krytykuje afirmację nuklearnej rodziny i tradycyjny podział ról płciowych. Jednocześnie zwraca uwagę na fakt, że Rowling należy do konserwatywnego Brytyjskiego Stowarzyszenia Miar i Wag, broniącego anglosaskiego systemu jednostek miar. Peter Aspden z konserwatywnego dziennika "Financial Times" podkreśla natomiast inny zbieg okoliczności. Okres sukcesów książek o Harrym Potterze zbiegł się w czasie z dekadą rządów Tony'ego Blaira. Pierwszą książkę o przygodach ucznia Hogwartu wydano zaledwie kilka tygodni po tym, jak Blair został premierem. Kilka tygodni po jego odejściu ukazuje się tom siódmy i ostatni. Cykl książek o Potterze ma być doskonałą metaforą "powierzchownej i pustej Wielkiej Brytanii czasów Blaira: narodu, który postanawia uciec w łatwą fantazję i krzykliwy blichtr".


Asteroida numer 43844

Fani nie przejmują się tymi rozważaniami i na różny sposób okazują uwielbienie światu Harry'ego Pottera i jego twórczyni. Astronom dr Mark Hammergren nadał asteroidzie numer 43844 nazwę Rowling. Została ona oficjalnie zatwierdzona przez Międzynarodową Unię Astronomiczną. W tym samym czasie nowo odkryty gatunek dinozaura otrzymał nazwę Dracorex hogwartsia, na cześć Szkoły Magii i Czarodziejstwa oraz jej ucznia Draco Malfoya - jednego z największych wrogów Harry'ego Pottera. W czerwcu 2006 r. Rowling w głosowaniu czytelników literackiego czasopisma "Book Magazine" została uznana za najwybitniejszą żyjącą pisarkę brytyjską. Pokonała m.in. Terry'ego Pratcheta, Salmana Rushdiego i noblistę Harolda Pintera. Wkład Rowling w promocję czytelnictwa wśród dzieci jest niezaprzeczalny. Aż 51% Amerykanów w wieku 5-17 lat po raz pierwszy w życiu sięgnęło po książkę, aby zapoznać się z przygodami Harry'ego Pottera. Chociaż zwycięstwo Rowling w starciu z Pinterem może mierzić bardziej wyrafinowanych miłośników literatury, faktem jest, że w obecnym świecie każda książka przeczytana przez nastolatka jest na wagę złota. Telewizja, kino, gry komputerowe - wszystko to odciąga dzieci i młodzież od słowa czytanego. Pewnie dlatego uniwersytet w Aberdeen postanowił uhonorować Rowling doktoratem honorowym.

Władca ekranów

Ale świat Harry'ego Pottera to nie tylko książki. Wielką popularnością cieszą się również filmy będące ekranizacją powieści Rowling. W 1998 r. autorka otrzymała od wytwórni Warner Bros. milion funtów za prawa do sfilmowania czterech pierwszych części cyklu. Był to świetny interes. Pierwszy film o Harrym Potterze zarobił blisko miliard dolarów i plasuje się na czwartym miejscu listy najbardziej kasowych filmów wszech czasów. Wszystkie cztery wyprodukowane do tej pory filmy zarobiły już ponad 3,5 mld dol. Sam odtwórca głównej roli, Daniel Radcliffe, który akurat w poniedziałek kończy 18 lat, zarobił już 90 mln dol. Młodzi aktorzy - prócz Radcliffe'a również Rupert Grint i Emma Watson - zbierają doskonałe recenzje. Radcliffe ma już za sobą debiut na londyńskim West Endzie, gdzie zebrał świetne recenzje za kreację w sztuce "Equus". Watson w wieku 17 lat została twarzą domu mody Chanel. O sile filmów z Harrym Potterem w tytule decydują jednak przede wszystkim wyśmienici brytyjscy aktorzy szekspirowscy, w tym Gary Oldman, Ralph Fiennes, Helena Bonham Carter i Alan Rickman. W lipcu na ekrany kin za oceanem wszedł kolejny film cyklu, "Harry Potter i Zakon Feniksa". Piąta już cześć serii pobiła amerykański rekord dochodów z pokazów przedpremierowych. W Polsce "Zakon Feniksa" będzie miał swoją premierę już 27 lipca. Nie pozostaje więc nic innego, jak przygotować się na kolejne uderzenie potteromanii.

10 lat Harry'ego Pottera

Harry Potter i Kamień Filozoficzny
(Harry Potter and the Philosopher's Stone)
Książka: 1997 (polskie wydanie: 2000)
Film: 2001, reżyseria: Chris Columbus

Harry Potter i Komnata Tajemnic
(Harry Potter and the Chamber of Secrets)
Książka: 1998 (polskie wydanie: 2000)
Film: 2002, reżyseria: Chris Columbus

Harry Potter i Więzień Azkabanu
(Harry Potter and the Prisoner of Azkaban)
Książka: 1999 (polskie wydanie: 2001)
Film: 2004, reżyseria: Alfonso Cuarón

Harry Potter i Czara Ognia
(Harry Potter and the Goblet of Fire)
Książka: 2000 (polskie wydanie: 2001)
Film: 2005, reżyseria: Mike Newell

Harry Potter i Zakon Feniksa
(Harry Potter and the Order of the Phoenix)
Książka: 2003 (polskie wydanie: 2004)
Film: 2007, reżyseria: David Yates

Harry Potter i Książe Półkrwi
(Harry Potter and the Half-Blood Prince)
Książka: 2005 (polskie wydanie: 2006)
Film: 2008 (planowana premiera),
reżyseria: David Yates

Harry Potter and the Deathly Hallows
Książka: 21 lipca 2007
(polskie wydanie: styczeń 2008)
Film: prawdopodobnie 2010

Harry Potter w Polsce (liczba sprzedanych egzemplarzy)
Harry Potter i Kamień Filozoficzny - 868 tys. egz.
Harry Potter i Komnata Tajemnic - 673 tys. egz.
Harry Potter i Więzień Azkabanu - 577 tys. egz.
Harry Potter i Czara Ognia - 556 tys. egz.
Harry Potter i Zakon Feniksa - 592 tys. egz.
Harry Potter i Książę Półkrwi - 557 tys. egz.


Bartosz Machalica, Onet.pl

niedziela, 1 lutego 2004

Magia Wysoka

Termin Magia Wysoka został ukuty przez jej adeptów, aby odróżnić ją od innych, pośrednich rodzajów sztuk magicznych. U podstaw tego prądu leży przekonanie, że istnieją pewne stałe prawa rządzące rzeczywistością i że przez wykorzystanie Umysłu, przez badania, obserwację i eksperymenty można stworzyć teorię pozwalającą przewidzieć i opisać procesy zachodzące w Naturze.

Magia Wysoka wykorzystuje właśnie te poznane i opisane Prawa. Opiera się na nauce o Żywiołach i powiązaniach między nimi, o Prawdziwych Imionach, na prawie Podobieństw i Przyciągania, na związkach między światem liczb a światem fizycznym i astralnym, słowem na najnowszych osiągnięciach nauki i filozofii.

Osiągnięcie mistrzostwa w Magii Wysokiej wymaga olbrzymiej wiedzy teoretycznej, długich i mozolnych badań, eksperymentów i obserwacji. Spośród wszystkich dziedzin magii ta jest najbardziej skodyfikowana. Cechuje ją największa powtarzalność - istnieją setki standardowych procedur, zaklęć, czarów i eksperymentów. Podlega Umysłowi, nie Uczuciom. Pomimo tego wszystkiego nie jest w stu procentach przewidywalna - zmienność leży wszak u podstaw każdej magii.

Wanadia przeżywa obecnie fascynację Nową Magią, praktycznym zastosowaniem na niespotykaną dotąd skalę osiągnięć Magii Wysokiej. Silniki parowe, golemy, sterowce, kabalistyczne maszyny liczące, nowoczesna geomancja - to zaledwie ułamek tego, co dała światu Nowa Magia.

Podstawowe Prawa rządzące sztukami magicznymi wykładane są już w gimnazjach. Coraz więcej zaklęć jest kodyfikowanych tak, by prawie każdy potrafił się nimi posłużyć. Powstają coraz węższe specjalizacje, w przeszłość odchodzi dawny stereotyp "maga renesansu". Jego miejsce zajmują coraz węższe specjalizacje: golemologia, kabała, krystalomancja, numerologia itd. Wysoka Magia staje się siłą napędową wanadyjskiej cywilizacji.

Magię Wysoką można podzielić na kilka podstawowych specjalizacji. Podział ten jest oczywiście umowny, ale w dobry sposób pozwala objąć całość współczesnej wiedzy. Poniżej opisane zostaną najważniejsze specjalizacje.

Numerologia - dziedzina magii zajmująca się ukrytym znaczeniem liczb i związkami między nimi a światem. Stanowi podstawę teoretyczną dla większości innych specjalizacji. Pozwala opisać i do pewnego stopnia przewidzieć większość zjawisk. Mistrzowie numerologii potrafią zarówno opisać umysł człowieka na podstawie kilku cyfr opisujących jego ciało, jak i tworzyć kwadraty funkcji magicznych wpływających na ceny na giełdzie towarowej w Ys.

Kabała - korzenie tej specjalizacji tkwią w średniowiecznych tekstach traktujących o związkach między spisanymi Słowami Boga a światem. Z czasem badacze odarli Kabałę z mistycznej otoczki tworząc naukę badającą wpływ Słów i Imion na materię i astral. Przełomem była pierwsza Maszyna Licząca Lorda Babagge'a. Od tamtego czasu rozpoczął się lawinowy rozwój współczesnej kabały tworzącej olbrzymie maszyny, których moc obliczeniowa sięga już tysięcy permutacji tekstu na sekundę. Powstałe dzięki nowym językom mistycznym Algorytmy znajdują coraz więcej zastosowań i na stałe wtopiły się już w oblicze świata.

Alchemia - mistyczna nauka badająca związki między Żywiołami zmieniła się bardzo od czasów średniowiecza. Nadal służy władcom, przeniosła się jednak z ciasnych laboratoriów i pracowni do przestronnych hal fabryk i kombinatów. Tej królowej nauk Wanadia zawdzięcza formuły pozwalające na stworzenie silnika parowego, nowe eliksiry leczące, syntetyczne tkaniny, z których powstają sterowce, nowe, wytrzymalsze stopy, tworzywa, barwniki.

Golemologia - ta dziedzina magii zajmuje się tworzeniem Mechanizmów. Inżynierowie tej specjalności opracowują nowe modele mechanicznych służących, wyvernów, stalowych koni, tytanów. Podczas Wojny pod ich nadzorem powstawały pancerne behemoty, pływające fortece - lewiatany i najstraszniejsze z wynalazków, inteligentne, potężne i śmiertelnie niebezpieczne Smoki. Specjalizacja ta jest ściśle związana z kabałą, która dostarcza podstaw do tworzenia zaklęć ożywiających golemy.

Geomancja - zajmuje się wpływem minerałów na świat ożywiony. Pod tym ogólnym pojęciem kryje się wiele praktycznych zastosowań. Geomancja jest wykorzystywana podczas poszukiwań złóż minerałów, podczas wyznaczania korzystnych miejsc pod nowe budynki, wreszcie takim ich ustawieniem i doborem materiałów, by gotowe przyciągały i skupiały dobroczynne energie. Dzięki tej specjalizacji powstają szpitale, w których pacjenci łatwiej zdrowieją, parki, w których lepiej się odpoczywa i centra handlowe, w których z przyjemnością wydaje się pieniądze.

Astrologia - opisuje wpływ ciał niebieskich na wydarzenia na Ziemi. Mocna związana jest z innymi dziedzinami magii (np. z alchemią - powszechnie wiadomo, że większość substancji ma swoje odpowiedniki wśród ciał niebieskich, a niektóre daty są szczególnie korzystne dla przeprowadzania pewnych eksperymentów). Pomimo, że wraz z rozwojem numerologii i powstaniem maszyn liczących można tworzyć coraz doskonalsze horoskopy, dziedzina ta nie zawsze jest właściwie wykorzystywana. Oprócz astrologii, która pomaga podejmować monarchom najważniejsze decyzje istnieje też pseudo-naukowa astrologia z kalendarzy dla gospodyń domowych.

autor: Jessica

W poszukiwaniu Kamienia Filozoficznego

Po pierwsze: co to jest Kamień Filozoficzny? Niektórzy twierdzą, że jest to Cudowny Eliksir, który pozwoliłby człowiekowi zachować zdrowie, młodość i wieczne życie. Wierzono bowiem, że skoro istnieją substancje mogące zabijać ludzi i zwierzęta, to muszą istnieć również takie, które przywracają im życie. Inni alchemicy, poszukujący tego niezwykłego kamienia uważali, że jest to substancja wywołująca zamianę metali nieszlachetnych w złoto lub srebro, gdyż wyciągnęli oni na pozór oczywisty wniosek, że jeżeli materia składa się z jednakowych cząstek, to w zasadzie powinna być metoda przemiany zwykłych metali w, jak już wspominałam, złoto lub srebro. Mówili także, że Kamień Filozoficzny jest głównym składnikiem eliksiru życia. W którą więc hipotezę wierzyć? Moim zdaniem w drugą, że był on substancją zamieniającą metale w złoto i jednym ze składników Eliksiru Życia. Jest też inny problem. Gdzie jest ten niezwykły kamień? Wielu alchemików próbowało samodzielnie go stworzyć. Nie udawało im się jednak. Inni zaś byli oszustami twierdzącymi, że posiedli tajemnicę wyrobu złota, że zdobyli Kamień Filozoficzny i odstąpią go temu księciu, lub królowi, który zapłaci najwyższą cenę. Dla niedowiarków przygotowali gamę eksperymentów. Jeden z nich polegał na ukryciu pod pokrywą tygla warstwy wosku z zatopionymi okruchami złota. Po podgrzaniu naczynia na jego dnie zdumiony książę rzeczywiście znajdował złoto, a sprytny alchemik mógł być pewien, że opuści zamek z trzosem pełnym prawdziwych monet.
Przez wiele, wiele lat alchemicy poszukiwali, bądź próbowali stworzyć Kamień Filozoficzny. Niektórzy stracili nadzieję, że znajdzie się ktoś taki, kto posiadałby ten kamień. Jednak do czasu... Znalazł się śmiertelnik, który sam stworzył Kamień Filozoficzny. Jego imię zna prawie każdy czarodziej. Był to Nicolas Flamel! Tak, ten Nicolas Flamel. To właśnie on stworzył substancję, która zamienia ołów w złoto oraz daje wieczne życie. Ten słynny alchemik dawno by już umarł, lecz przyrządzał sobie Eliksir Życia. I tak żył przez ponad 600 lat. Lecz w 1991 roku Rubeus Hagrid za poleceniem Albusa Dumbledore'a, przeniósł ten kamień do Hogwartu, Szkoły Magii i Czarodziejstwa, skąd chciał go wykraść Sami-Wiecie-Kto. Jednak Harry Porter, chłopiec, który przeżył spotkanie z wyżej wspomnianym Sami-Wiecie-Kim, przeszkodził mu. Po tym zdarzeniu Kamień Filozoficzny został zniszczony. Może jednak ktoś odważy się stworzyć kolejny Kamień Filozoficzny…?

autor: Jessica

czwartek, 29 stycznia 2004

Halloween - Noc Duchów

W tradycji celtyckiej zima rozpoczynała się nocą z 31. października na 1. listopada. Wierzono, że tej właśnie nocy zmarli powracają na Ziemię. Aby odegnać złe duchy zakładano maski, mające je odstraszyć (i zapewnić, że nie rozpoznają żyjących i nie zabiorą im dusz), hałasowano, zapalano światła (zabierając je tym sposobem złym duchom) aby nie mogły się przy nim ogrzać i wróciły skąd przyszły. Ubierano się nawet w skóry zwierzęce, żeby chronić się przed złym losem. Aby przywołać dobre duchy składano ofiary ze zwierząt i plonów.
Sama nazwa święta wywodzi się od „All Hallows’ Eve”. Określano tak wieczór 31. października, kiedy ludzie modlili się za zmarłych przed dniem wszystkich świętach pierwszego listopada.
W IX w. postanowiono włączyć Halloween do świąt obowiązujących w chrześcijaństwie nadając mu pobożny charakter. Wiązało się to ze wspomnieniem "wszystkich wiernych zmarłych" oraz z modlitwą za cierpiących w czyśćcu. Na wsiach wierzono, że dusze przybierają postać dziadów, stąd gościnność dla żebraków. Zakazane były prace domowe, aby przypadkiem nie skrzywdzić odwiedzającej swój dawny dom duszy.
Halloween ma na świecie wiele tradycji. W Irlandii za czasów pogańskich ludzie przebrani w kolorowe kostiumy odprowadzali duchy do granic miasta. Niezamożni proponowali bogatym interes, który polegał na tym, że mieli odprawiać modły za dusze zmarłych w zamian za chleb. Wydrążona dynia ze światełkiem w środku oznaczała błędne ogniki uważane za dusze zmarłych. Legenda mówi, że żyjący niegdyś w Irlandii pijak Jack trafił po śmierci do piekła. Nie mogli z nim wytrzymać, wyrzucono go więc, skazując na wieczną wędrówkę po ziemi. Wyganiając Jacka, szatan dał mu kawałek palącego się węgla z ogniska, który ten włożył do niedojedzonej ogromnej rzepy. Z taka latarnią wyruszył na niekończącą się tułaczkę gdzieś pomiędzy piekłem a niebem. Szkoci przywieźli tę tradycję do Ameryki, gdzie dynia zastąpiła rzepę, gdyż okazała się bardziej dostępna i bardziej przemawiała do wyobraźni. I właśnie w dyni rzeźbi się wizerunek głowy Jacka.
W Anglii chodzący od domu do domu żebracy, później przebierańcy, za otrzymane datki wstawiali się za zmarłe dusze u wyższej zwierzchności. Do dziś australijskie dzieciaki odwiedzają domostwa z zawołaniem: "trick or treat" (figiel lub poczęstunek), w zależności od rozwoju sytuacji dziękując gospodarzom lub czyniąc im rozmaite psoty.
Dzieci, a także dorośli idą w Halloween na zabawę, gdzie grają w różne gry. Najbardziej popularne są zawody w wyciągnięcie zębami jabłka pływającego w wannie wypełnionej wodą. Jest to także rodzaj wróżby. Ten, komu powiodło się to bez uszkodzenia jabłka zębami, ma zapewnione szczęście przez cały nadchodzący rok. Następnie obiera się jabłko, a obierki rzuca poprzez ramię, szybko oglądając się za siebie - można bowiem zobaczyć wyobrażenie przyszłego małżonka. Przypomina to nieco zwyczaj andrzejkowy. Późnym wieczorem opowiada się opowieści o duchach.
Do Stanów Zjednoczonych zwyczaj świętowania Nocy Duchów został przyniesiony przez irlandzkich imigrantów. Szybko przekształcony stał się w końcu komercyjnym przedsięwzięciem. Jeszcze dwadzieścia lat temu w Niemczech, Francji, Włoszech i Hiszpanii (w Polsce dziesięć) Halloween było praktycznie nieznane. Obecnie święto to obchodzi 30 % Francuzów. Włosi wydają na nie ok. 200 milionów euro, a Amerykanie ok. 3 miliardów.

autor: Undomiel

niedziela, 25 stycznia 2004

Czarownice, czyli lepsi znawcy magii

Kobiety – czarownice. To o nich zawsze było, jest i będzie głośniej w świecie magii. Zdaje się, że to kobiety mają większe skłonności i zdolności w magii. Dla czarodziei jest to kolejna dziedzina, w której musza być najlepsi, podczas kiedy dla kobiet to sztuka, którą za wszelką cenę muszą zgłębić, pożreć wiedzą, inaczej bowiem będą niczym, niespełnione. Kto był pierwszym czarodziejem? Kobieta. To chyba wiele mówi. Zresztą słowo „czarownica” brzmi, żeby nie napisać – magicznie – samo w sobie tajemniczo, niedostępnie dla mężczyzn i słowo to owiane jest ciemną aurą, czyli że nikt, oprócz czarownic naprawdę nie wie, kim są. Nawet sławni – ponoć wszystko wiedzący – Album Dumbledore i Merlin – tak, nawet oni chylą czoła przed czarownicami i uznają ich „pierwszość w magii”.


Już w średniowieczu słowo „czarownica” oznaczało dla mugoli coś złego. Na czarownice zaś mówiono „córki szatana”, podczas kiedy my staramy się zagłębić ich ówczesną wiedzę. Palono je na stosie, choć mugole nie wiedzieli, że podpalając stos sprawiają większości czarownic czystą rozkosz, gdyż używały one zaklęcia ochładzającego, bądź ujarzmiającego ogień i płomienie delikatnie zaledwie łaskotały ofiary. Ówczesne czarownice nie były więc tak „głupie” i nigdy w to nie wątpiłyśmy – my, kobiety, gdyż czarodzieje…
Zauważmy, że w średniowieczu mugole posądzali o uprawianie magii głównie kobiety – nigdzie prawe nie ma wzmianki o żadnym mężczyźnie, któryby także posiadł sztuki magiczne. Co dowodzi, że to kobiety „zapoczątkowały” magię wśród ludzi.
Oczywiście zdarzały się wyjątki wśród mężczyzn. Przykładem jest chociażby sam Merlin, czy Philippus Auredus Paracelsus, a także Ptolemeusz. Są to jednak na pół czarodzieje, gdyż z początku byli oni mugolami – Paracelsus znanym lekarzem, który ocalił w 1534 roku rzesze ludzi przed zarazą. Ptolemeusz – astronom i matematyk, wymyślił system geocentryczny. Co w nich więc tkwiło takiego, że uznani zostali za czarodziei i czarnoksiężników? Paracelsus zadawał się bowiem ze starszymi kobietami, bardzo podejrzanymi, cyganami i zbójami, podobno także „studiował magię”. Nie wiadomo jednak gdzie, kiedy i od kogo. Ptolemeusz zaś po prostu obserwował gwiazdy. Tylko tyle. Nie uprawiali białej ani czarnej magii, przynajmniej ich na tym nie przyłapano. Nie byli więc do końca czarodziejami, a już na pewno czarnoksiężnikami. Natomiast kobiety uprawiały magię, przyłapano je nie raz – czasem specjalnie dawały się na tym schwytać, czasem nie – jednak wiadomo było ogólnie, że co niektóre kobiety uprawiały magię, powyżsi zaś zaledwie „studiowali” magię. Nie chodzi tu rzecz jasna o Merlina, który jest uważany za największego czarodzieja wszech czasów (co jest lekką przesadą). Największych magów można wyliczyć na palcach – Dumbledore, Merlin, Sami – Wiecie – Kto, Gandalf, Saruman i paru innych. A czarownice? Czy można by było zrobić listę w stylu Top 10? Mało prawdopodobne, bowiem nie ma „najlepszej” i „najgorszej” czarownicy. Świetnych jest tyle, że trzeba by był listy Top 1000 i to bez miejsc, by je – i tak nie wszystkie – pomieścić. A wśród czarodziei zdarzają się „lepsi” lub „gorsi”, gdyż nie umieją się oni tak obchodzić z magią, jak kobiety.
Należy także zwrócić uwagę na to, iż to kobieta nauczyła mężczyznę posługiwania się magią, wprowadziła go w tajniki, pogłębiła jego wiedzę dotyczącą gwiazd, planet, wróżenia, logiki, eliksirów, roślin i stworzeń, które wśród mugoli żyją tylko w legendach, my zaś z nimi na co dzień obcujemy. Gdyby nie kobieta, mężczyzna byłby tylko zwykłym mugolskim mężczyzną, a tak stał się – czarodziejem. Krok po kroku dochodził do coraz to wyższego poziomu, nigdy jednak nie dorównał kobiecie. Ta bowiem wykorzystuje magię w specyficzny sposób, zdaje się, że czarowanie i ważenie eliksirów leżą w naturze kobiecej – niektóre zaś dochodzą do tego, inne nie.
Kobieta nauczyła mężczyznę magii, gdyż inaczej nie mogłaby inaczej nim być, a trzeba przecież rozmnażać roślinę, aby nie wyginęła. Tak więc kobieta potrzebowała partnera. A żaden mugolski „przeciętniak” czy wykształcony mąż nie chciał nawet porozmawiać przez chwilę z kobietą, uprawiającą obojętnie czy to białą, czy to czarną magię. Do dziś związki czarownic z mugolami (i odwrotnie) kończą się w 90% klęską. Bowiem, gdy – ów mugol dowiaduje się o niezwykłych zdolnościach swej partnerki, natychmiastowo i bez skrupułów ją porzuca. Kobiety jednak, aby tego unikać niektórym wybranym przez siebie mężczyznom wyjawiały swój sekret i pozwalały, by zaczerpnęli oni (ci, którzy tego chcieli i się zarazem „nadawali”) trochę wiedzy magicznej. I tak, niektórzy z nich stali się naprawdę znanymi i mądrymi magami. I dzięki temu czarownice przetrwały do dziś, a razem z nimi – czarodziej. Tak powstali czarodzieje, a potem zwykłe pary magów rozrosły się i wraz z nimi i czasem powstał świat magii, świat czarodziejów.
Zebrane argumenty jasno chyba wykazują, iż to kobiety są lepszymi magami i zasługują na większą uwagę w historii niż mają obecnie. Poza tym są wyrozumialsze, dojrzalsze już od najmłodszych lat życia i mniej zarozumiałe od mężczyzn, bowiem nie zależy im na tym, by być najlepszą i najważniejszą wśród czarownic. Zależy im po prostu, by dobrze wykonywać to, co do nich należy i (większość), by czynić dobro. Oprócz tego nic się dla nich nie liczy. No, chyba, że mają rodziny…

autor: Vea

wtorek, 30 grudnia 2003

Poltergeist – złośliwy duch?

Poltergeist to słowo pochodzenia niemieckiego. Oznacza ducha, który stuka i klekoce, ale nie można go zobaczyć. Jedyne informacje o ich obecności to dziwne dźwięki i niewytłumaczalne poruszanie się przedmiotów zwane telekinezą.

Poltergeisty często są mieszkańcami domów ludzkich. Potrafią być złośliwe i nieuprzejme. Często, na oczach wielu świadków, rzucają ciężkimi przedmiotami. Duchy te lubią towarzystwo dzieci i młodzieży. Nie straszne im jest światło, więc działają także w dzień. Zwykle nie robią krzywdy ludziom, chociaż mogą oni doznać uszkodzenia na skutek zderzenia z przelatującym przedmiotem. Ulubione dźwięki Poltergeistów to brzękanie łańcuchów i jęki w godzinach ciszy nocnej.

Już w XVII w. Pewien demonolog w swoim dziele pisał o Poltergeistach: „Pominę przykłady, rzecz jest bowiem powszechnie znana...”. Wiemy więc, że towarzyszą nam one od dawna. Jeden z bardzo dobrze udokumentowanych wypadków ich obecności wydarzył się w Niemczech, w miejscowości Rosenheim, w biurze prawnika. Początkiem były powtarzające się głuche telefony i często przepalające się bezpieczniki. Specjaliści z zakładu energetycznego wezwani przez prawnika zarejestrowali duże i zarazem niewyjaśnione przepływy energii. Później do akcji wkroczył zespół kierowany przez prof. H. Bendera z Uniwersytetu we Fryburgu, który wraz z dwoma fizykami z Instytutu Fizyki Plazmowej Maxa Plancka w Monachium rozpoczął badania. Dzięki monitorowaniu kamerami budynku prof. Bender zauważył, że wszystkie dziwne sytuacje zdarzają się jedynie w obecności 19-sto letniej kobiety Annemarie. Równocześnie fizycy wykluczyli wszelkie znane dotychczas mechanizmy powstawania anomalii energetycznych. Zarejestrowano kamerą przypadki poruszania się lamp i obrazów kiedy Annemarie przechodziła. Gdy zmieniła ona pracę działanie Poltergeista przemieściło się wraz z nią. Dowodzi to, że duch przywiązuje się do osoby, a nie miejsca.

Istnieje tylko kilka równie dobrze zarejestrowanych działań Poltergeista. Wynika to jednak z braku pieniędzy na specjalistyczne badania oraz niechęci specjalistycznych placówek do badań nad zjawiskami paranormalnymi. Przyczynia się do tego również duża liczba oszustw, które szacuje się na 30-50 % przypadków.

Statystyki mówią, iż na 500 przypadków Poltergeistów z 79 da się skontaktować, 46 z nich twierdzi, że są duszami zmarłych osób, natomiast 11 przedstawia się jako demony. Tożsamości reszty niestety nie da się ustalić.

Istniało twierdzenie, że powodem pojawiania się owych duchów są zjawiska fizyczne wywołane ciekami wodnymi lub drobną aktywnością sejsmiczną. Ta teoria jednak została obalona eksperymentalnie. Nie tłumaczy ona również jak przejawy te mogłyby się przemieszczać wraz z osobą. Zaczęto więc dopatrywać się przyczyn psychicznych. Dr A. Gauld z uniwersytetu w Nottingham za pomocą statystycznej analizy skupisk odkrył, że dawniej zdecydowana większość wypadków koncentrowała się wokół kobiet, różnice te zaczęły się jednak w ostatnich latach zacierać (zwłaszcza w Europie i Ameryce). Ważną rolę odgrywa również wiek - głównie są to dzieci i młodzież, choć znów ostatnio coraz więcej przypadków dotyczy osób starszych. Dowodzi to, że Poltergeisty towarzyszą osobom, które odczuwają potrzebę zwrócenia na siebie uwagi. Tłumaczy to wzrost liczby osób w podeszłym wieku "nawiedzanych" przez "ducha" i zmniejszenia proporcji kobiet i mężczyzn. Współczesna cywilizacja dokonała zrównania praw obu płci - kobiety nie czują się "gorszymi" od mężczyzn natomiast zmniejszyła się rola, jaką w społeczeństwie pełnią ludzie w podeszłym wieku. Według innych badań prawie dwie trzecie przypadków Poltergeista wśród dzieci współwystępuje z niestabilną sytuacją rodzinną.
Pozbycie się tego rodzaju ducha jest niezwykle trudne, ponieważ charakteryzują się one wysoką odpornością na wszelkie egzorcyzmy. Najlepsze efekty dają dokładne porządki, remont mieszkania i poświęcenie mieszkania.

Dwudziestowieczne Poltergeisty świetnie radzą sobie z wynalazkami techniki. Potrafią włączać i wyłączać komputery oraz telewizory. Zdarzyły się także przypadki ich zabawy odkurzaczem i sokowirówką.

Mimo wszystkich swoich wad Poltergeisty okazują się czasem przyjazne i pożyteczne. Mogą ostrzec przed pożarem i pokazać prawdę, której nie znamy, a zaatakowane przez nie osoby nie ponoszą większych obrażeń fizycznych. Niektóre duchy na grzeczną prośbę wystukują rytm znanych melodii. Czy są więc zgodnie z prawdą nazywane duchami złośliwymi? Czy też, jak twierdzą ezoterycy, są to dusze osób zmarłych, które chcą nam coś powiedzieć, lub nie mogą przejść do dalszego etapu rozwoju, gdyż jeszcze czegoś nie zrobiły?

autor: Undomiel

piątek, 19 grudnia 2003

Siła amuletów

Talizmany (fr.hiszp. talisman, wł. talismano – „obraz magiczny z mistycznymi znakami przeciw czarom”) i amulety (łac. Amuletum – „lek od czarów i uroków noszony na szyi”) używane były już w czasach młodszego paleolitu, szczególnie popularne zaś stały się w starożytności i średniowieczu. W pierwotnych kulturach uważane były za przedmioty służące w celach leczniczych. W Egipcie najbardziej znanym talizmanem jest święty chrząszcz - skarabeusz, w którego moc wierzy się do dziś. Hindusi umieszczają nad drzwiami domów lub w świątyniach liczne dzwoneczki w celu odpędzenia wszelkich złych duchów. Żydzi wierzą, że topaz działa jak tarcza obronna, odbijając wszystko, co trafia w człowieka.


Istnieją amulety uniwersalne oraz przygotowane w jednym, konkretnym celu. Talizman może na przykład zapewnić właścicielowi dobrobyt, powodzenie w miłości, zdrowie, może także pełnić funkcje ochronne, zapewniając szczęście i poczucie bezpieczeństwa. Nie musi on być wykonany przez specjalne osoby, najlepszym amuletem będzie przedmiot wykonany przez człowieka, któremu ma służyć jego moc.


Najprostszymi i najbardziej uniwersalnymi symbolami używanymi do tworzenia talizmanów są liczby, runy i litery, a przedmioty, z których się je wykonuje to najczęściej kamyk, muszelka, czy zasuszony kwiat. Ważne jest, aby przedmioty wykorzystywane przez nas do tworzenia danego amuletu nie były kupowane, najlepiej zdobyć je samodzielnie - tworzy się wówczas związek emocjonalny miedzy przedmiotem a właścicielem, w związku z czym posiadają wtedy o wiele większą moc i energię.


Oto kilka przykładowych funkcji, jakie może spełniać talizman oraz odpowiadające im liczby, litery oraz zioła:
- powodzenie finansowe - cyfra 8 lub litera H, suszony owoc jarzębiny;
- powodzenie w miłości - cyfra 6 lub litera O, kwiat lub liść wiśni;
- ochrona zdrowia i wewnętrznej harmonii - cyfra 3 lub litera L, fragment kory brzozy;
- ochrona przed złymi wpływami - cyfra 9 lub litera R, owoc lipy;
- zapewnienie poczucia bezpieczeństwa i spełnienia w życiu - cyfra 4 lub litera V, liść bądź owoc żołędzia.


Jedne z najbardziej znanych amuletów to:

Krzyż Egipski - starożytny talizman egipski, będący zarazem silnym przyrządem radiestezyjnym. Górna część promieniuje energią dodatnią (wzmacniającą organizm i przywracającą równowagę), a dolna ujemną w postaci zwartej wiązki, która "wsysa" energie szkodliwe.

Wielki Pentagram - używany w praktykach magicznych w celu ochrony przed ubocznymi skutkami tajemnych sił. Symbolizuje liczbę niewymierną i powszechną harmonię.

Wielki Talizman Wenus - starożytny talizman o rozległych możliwościach, stosowany przede wszystkim w magii miłosnej, a także w różnych praktykach magicznych do gromadzenia i wykorzystywania podstawowej energii astralnej.

Żaby – od niedawna bardzo popularne talizmany. Według feng-shui trzynożna żaba jest symbolem dostatku i dobrobytu. Można również wykonać osobisty amulet zwany żabą fortuny. Potrzebna jest do tego żaba z jakiegokolwiek materiału (oprócz tkanin), najlepiej pozłacana, lub mosiężna, oraz odrobina oleju z drzewa sandałowego.

Telefon komórkowy – według brytyjskich okultystów od czasu pojawienia się „komórek” gwałtownie spadła ilość spotkań z duchami. Jak twierdza naukowcy, za wszystkimi zjawiskami paranormalnymi stoją wyładowania elektryczne, które mogą być zakłócane przez sygnały radiowe telefonów.


Wiele religii monoteistycznych mówi, że talizmany, jako cuda i cudowne znaki, mogą być dziełem Szatana, w związku z czym nie należy wierzyć w ich siłę chroniąca człowieka. Biblia traktuje używanie ich, jako odmianę magii pogańskiej.


Bez względu na to, do jakiego celu potrzebny nam amulet, należy pamiętać, że jest on tylko przedmiotem mającym za zadanie pomóc nam w trudnych sytuacjach i problemach, a nie rozwiązywać je za nas.

autor: Undomiel

poniedziałek, 1 grudnia 2003

Starożytni i Współcześni Animagowie

Nazwa animag pochodzi od łacińskiego. Tworzą ją słowa „magus” i „animal”, czyli mag i żywe stworzenie. Każdy wie, że animag to czarodziej, który może zamieniać się w zwierzę, nie tracąc przy tym magicznych mocy.
Sztuka animaga nie jest czymś współczesnym. Jest równie stara jak sama magia. Celtyccy bohaterowie często przemieniali się w jelenie, łabędzie, dziki, orły czy nawet kruki. Także amerykańscy szamani przemieniali się w zwierzęta, najczęściej ptaki.
Pierwszym czarodziejem, który posiadał tę niezwykle trudną sztukę jest Proteusz. Był Grekiem, sługą Posejdona. Miał on także inne zdolności – znał zawartość przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Niestety, ludzie byt często napastowali go, by im wyznał i przepowiedział przyszłość. Aby uciec przed nimi Proteusz zmieniał postać – przemieniał się w różne zwierzęta i bestie. Aktualny do dziś jest przymiotnik „proteuszowy”. Używamy go, mając na myśli czyjś zmienny charakter lub zachowanie.
W dawnych czasach przemiana w inną postać była prostą sztuką. Współcześnie jednak jest trudna i niebezpieczna. To rzadka, niezwykle rzadka umiejętność, obłożona licznymi restrykcjami. Nie jest tajemnicą, iż Ministerstwo Magii prowadzi rejestr animagów. Legalnie jest ich tylko siedmiu. Jednak Ministerstwo Magii zdobyło informacje, że dosyć sporo czarodziei jest nie zarejestrowanymi animagami, czyli po prostu – nielegalnie. Druga zasadnicza różnica jest taka, że w zamierzchłych czasach animagowie zamieniali się w dowolne zwierzęta, jakie im tylko wpadły do głowy. Teraz animag może zmienić się w tylko jedno zwierzę. Najczęściej ma ono coś wspólnego z osobowością czarodzieja.
Przemiana w zwierzę może być niebezpieczna. Przykładem jest czarnoksiężnik Bordger z wyspy Way, który czerpał przyjemność przybierania postaci niedźwiedzia. Czynił to coraz częściej, aż w końcu człowiek znikł w nim, a niedźwiedź urósł. Bordger stał się niedźwiedziem. W lesie zabił swego własnego małego synka. Jednak nie żył on długo. Schwytano bowiem Bordgera i uśmiercono. Urszula Le Guin twierdzi także, że „nikt też nie wie, jak wiele delfinów pląsających w wodach mórz było kiedyś (i jest nadal) ludźmi, mądrymi ludźmi, którzy zapomnieli swej mądrości i swojego imienia, radując się wiecznie niespokojnym morzem.”
Widać więc jak bardzo przemiana w inne zwierzę jest niebezpieczna i ryzykowna, wielu pomimo to i tak podejmuje się tego wyzwania. Ludzie utracili dawną mądrość, dawny rozsądek i odpowiedzialność, inaczej bowiem wiele więcej osób władałoby tą sztuką przemiany w zwierzę, a nawet kilka zwierząt. W dzisiejszych czasach nie znajdzie się czarodzieja podobnego do Merlina, bądź Madami Mim, którzy z sekundy na sekundę potrafili zmienić się w inne zwierzę i myśleć przy tym logicznie. Gdyby ta mądrość tak dziś nie zanikła, co drugi wykształcony czarodziej zmieniałby postać, kiedy zechce i w jaką zechce.
Może to jednak i lepiej, ż jest tylko tylu animagów. Pomyślmy – gdyby każdy posiadał tą sztukę – jakże by to nam utrudniało życie.

autor: Vea

sobota, 22 listopada 2003

Ogniste ptaki - wszystko o feniksach

Piszę ten artykuł po to by przybliżyć Wam, czytelnikom naszego niezwykłego magazynu historię tych niezwykłych ptaków, jakimi są feniksy.

Feniksy są też zwane "Ognistymi Ptakami". Ich nazwa wywodzi się od łacińskiego słowa phoenix i greckiego phoíniks. Jest wiele legend i mitów o feniksach. Różnią się tylko szczegółami, ale kilka faktów jest we wszystkich podaniach identycznych. Wszystkie źródła mówią o feniksach jako o wielkich "ognistych" ptakach. Określenie "ognisty" zastosowane jest tu w celu opisania złoto-szkarłatnego upierzenia, które w słońcu dawało efekt koloru ognia. Ale słowo "ognisty" można tu rozumieć także inaczej. Najbardziej znane legendy głoszą, że feniksy, gdy przyjdzie kres ich życia, czyli pięćsetny rok ich istnienia, spalają się i odradzają z własnych popiołów, więc również od tego może pochodzić słowo "ognisty" w ich nazwie.

Jak już wspomniałem, według legend feniks budował gniazdo na czubku drzewa lub naziemny wielki stos (w zależności od interpretacji legendy) w którym układał się po pięćsetletnim życiu, aby się spalić i po trzech dniach odrodzić się na nowo z własnych popiołów.

Inna legenda głosi, iż feniks buduje gniazdo z wonnych korzeni, które zapala słońce, a ptak podsyca ogień trzepotem swoich olbrzymich skrzydeł.

W jeszcze jednej legendzie feniks przyleciał do Heliopolis i złożył z siebie ognistą ofiarę na ołtarzu boga słońca Heliosa.

Feniksy są przypisywane do mitologii egipskiej, greckiej i rzymskiej. Egipcjanie uznawali go za ptaka słońca, Benu, który należał do egipskiego boga słońca Ra. Był tam symbolem zmartwychwstania i nieśmiertelności.

W swoich dziełach o feniksach wspominali Hezjod, Owidiusz i Tacyt. Na piramidach i mumiach egipskich często spotkać można ich podobizny. Herodot i Pliniusz, kronikarze rzymscy, nazywają go "arabskim ptakiem", ale przeważnie uważany jest za ptaka egipskiego.

Dla starożytnych Greków był symbolem duszy, która przez śmierć odradza się do nowego życia. Przedstawiano go w płomieniach ze skrzydłami rozpostartymi lub z głową na tle tarczy słonecznej.

Symbolika feniksa jest złożona z przeciwieństw. Jest on ptakiem lunarnym, kojarzonym z Księżycem w jego fazie nowiu (spalenie i odrodzenie to nów Księżyca). Jednocześnie feniks jest symbolem Słońca jako ognisty ptak.
Feniks żywi się tylko rosą (według niektórych podań nie rosą a żywicą drzewa balsamowego). Nie zabija innych zwierząt, a swoim dotknięciem nie niszczy nawet roślin. Dlatego jest uosobieniem delikatności i wrażliwości. Na świecie żyje zawsze tylko jeden feniks (ja twierdzę, ze klika, lecz piszę fakty, a nie moje domysły). Na temat jego wieku jest wiele teorii. Niektórzy twierdzą, że żyje 1000 lat. Inni obliczają jego żywot na 660, 500 a nawet 350 lat. Najbardziej wiarygodnym i najbardziej rozpowszechnionym wiekiem feniksa jest jednak 500 lat

Feniks jest królem jubileuszy i długich okresów czasu. Wedle greckich filozofów pojawia się on na ziemi raz na tysiąc czterysta sześćdziesiąt jeden lat. Inni twierdzą, że żyje on przez okres roku platońskiego, czyli Wielkiego Roku. Jest to czas, jakiego potrzebują Słońce, Księżyc i wszystkie planety, aby wrócić na miejsce, skąd wyruszyły. Trwa on dwanaście tysięcy dziewięćset dziewięćdziesiąt cztery zwykłe lata. Wedle Starożytnych po upływie tego cyklu astronomicznego historia świata się powtórzy - ponieważ powtórzy się obieg planet. Feniks jest więc zwierciadłem czy też obrazem Wszechświata. Dlatego stoicy, greccy filozofowie, nauczali, że Wszechświat przez analogię do feniksa spala się w ogniu i nieustannie odradza.

autor: prof. Neo

piątek, 14 listopada 2003

W poszukiwaniu Kamienia Filozoficznego

Poszukiwaniami Kamienia Filozoficznego (czy inaczej lapis philosophorum, spiritus rector, almagra, czerwonego bolus, czerwonej ziemi, Eliksiru), który miał moc przemieniania metali nieszlachetnych w złoto oraz dawania eliksiru wiecznego życia, od wieków zajmowali się alchemicy. Pierwszym z nich, według jednej z opowieści, był sam Adam, któremu Jahwe przekazał wszelką wiedzę o naturze, w tym także o Kamieniu. Właśnie jemu pierwszy człowiek na Ziemi zawdzięczał swój wiek - podobno żył aż 930 lat. Zapoczątkował on linię Kontynuatorów Sztuki. Należeli do nich między innymi Noe, Mojżesz, Dawid, Salomon oraz Greccy filozofowie: Pitagoras, Sokrates, Platon i Arystoteles.
Według innej legendy, Hermes Trismegistus, patron alchemii, przekazał starożytnym Wiedzę Alchemiczną - Corpus Hermeticum, zapisaną na Szmaragdowych Tablicach. Wszelkie późniejsze traktaty alchemiczne są, w porównaniu do pierwszego - doskonałego, mierne, wybrakowane.
Aby otrzymać Kamień Filozoficzny alchemicy próbowali mieszać ze sobą wiele substancji. Znajdowały się między nimi tak absurdalne, jak krew, włosy, ludzki mocz, jaja, ale także siarka, rtęć i samo złoto, które według uczonych zawierało w sobie doskonałe proporcje żywiołów (woda, ogień, powietrze i ziemia), więc było wprost idealnym składnikiem Kamienia. Najważniejsze jednak były nie składniki eliksiru, ale barwy, które w trakcie przemian chemicznych zmieniać miała substancja. Były to, w kolejności - czarny, biały, żółty i ostatecznie czerwony - kolor Kamienia Filozoficznego, nazywanego również Czerwona Tynkturą.
Przepis na Kamień mógł znajdować się praktycznie w każdym zapisanym tekście, ale tylko osoba wybrana i oświecona mogła go dojrzeć. Jednym z przykładów tej teorii są dary Trzech Królów (złoto, kadzidło i mirra). Podobno mogły one symbolizować substancje potrzebne do produkcji Czerwonej Tynktury.
Wielu alchemików twierdziło, że stworzyli Kamień Filozoficzny i dokonali przemiany. Żaden z nich nie chciał jednak podać przepisu na cudowny Eliksir tłumacząc się tym, że każdy uczony powinien sam odkryć ten sekret, kiedy zostanie oświecony. Zasłaniali się również chęcią ukrycia Corpus Hermeticum przed niewtajemniczonymi.
Jednym z najsłynniejszych odkrywców Kamienia był Aleksander Seton. Podróżował on po Europie dokonując publicznych transmutacji. Jednak sława, jaką przez to zyskał sprowadziła go do lochów więziennych diuka Saksonii, który niewiele z tego zyskał, ponieważ dzielny alchemik nie chciał wyjawić mu sekretu Czerwonej Tynktury nawet podczas tortur. Setona uratował sławny polski uczony, Michał Sędziwój (1566-1636), autor słynnych dzieł alchemicznych, między innymi wydawanego pod różnymi tytułami i tłumaczonego na wiele języków Tractatus de lapide phiosophorum" napisanego w 1604 roku, zwany także Kosmopolitą (a w innych krajach Europy znany jako Sendivogius Polonus), ale Aleksander, z powodu ciężkich ran odniesionych podczas tortur, niedługo zmarł zostawiając Sędziwojowi w spadku kamienną tajemnicę. Polak został uwięziony przez księcia Wirtembergii, który ograbił go z Kamienia. Uczony nakłonił go później do zniszczenia Tynktury i został wypuszczony na wolność.
Kolejnym mędrcem, który wynalazł Eliksir był Nicolas Flamel. Urodził się w 1326 roku i podobno posiadał alchemiczną księgę Abrahama, którą wykradł Tytus Flawiusz ze Świątyni Jerozolimskiej. Oświecony Nicolas stworzył Kamień, który wydłużył jego życie do ponad sześciuset lat. Przez większość życia mieszkał w hrabstwie Devon, w Anglii. Napisał wiele wspaniałych dzieł, niektóre wspólnie ze swoim przyjacielem, dyrektorem Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart - Albusem Dumbledorem, który przechował Nicolasowi Kamień, kiedy ten dowiedział się, że Lord Voldemort może próbowac ukraść go i wykorzystać do odzyskania mocy (Więcej na ten temat w książce "Harry Potter i Kamień Filozoficzny"). W życiu prywatnym Flamel kochał operę. Jego małżonka Perenella żyła sześćset pięćdziesiąt osiem lat.
Innym znanym alchemikiem był Hrabia St. Germain, który dzięki sile Kamienia Filozoficznego żył ok. 2000 lat. Legendy głoszą, że potrafił on uzyskiwać perły z morza, a diamenty z ziemi. Znany był również ze swej gigantycznej fortuny.
Następnym alchemikiem, który szczycił się wynalezieniem Tynktury był Hrabia Cagliostro. Urodził się w Palermo, w 1743 roku. Szybko wszedł w konflikt z prawem i musiał uciekać z Europy. Schronił się więc w Medynie, gdzie zetknął się ze sztuką hermetyczną. Po powrocie na Stary Kontynent podróżował ze swoją żoną - Lorenzą Felicjaną - uzdrawiając chorych, przywołując zmarłych i sprzedając Eliksir. Po jakimś czasie został ujęty przez inkwizycję pod zarzutem herezji i czarnoksięstwa. Skazany na dożywocie resztę życia spędził w twierdzy San Leon. Żył 300 lat.
W XX wieku spełniło się w końcu odwieczne marzenie alchemików o wynalezieniu sposobu przemieniania metali nieszlachetnych w złoto. Okazało się, że wystarczą do tego "tylko" rozpędzone w akceleratorach do bardzo wysokich energii cząstki, które - wystrzeliwane do jąder atomowych - mogą je przemieniać w inne pierwiastki, np. złoto. Niestety nie dość, że sprawa ta jest nieco skomplikowana, to jego cena wielokrotnie przewyższa cenę samego złota, co czyni proces bezużytecznym dla zwykłego człowieka.
Tak więc współcześni alchemicy muszą dalej szukać przepisu na Kamień Filozoficzny w starych, często magicznych księgach, lub po prostu dać sobie spokój i zająć się wreszcie porządną robotą, na przykład szydełkowaniem.

autor: Undomiel

poniedziałek, 10 listopada 2003

Magia Księżyca

Co noc na niebie pojawia się znana wszystkim sylwetka Księżyca. Od czasu do czasu widzimy go wychylającego się zza domu na przeciwko. Podczas wakacji udaje się nam podpatrzeć go z bliska, wydaje się nam wtedy ogromny i tajemniczy. Pokryty jest misterną siatką cieni i dziur, jak to się nam, Ziemianom wydaje. Wyobrażamy sobie, że jest na nim wiele kraterów, gór i nie zdobytych kanionów. Co jest po jego ciemnej stronie? W który miejscu wylądował Mistrz Twardowski?

Księżyc od wieków fascynował i przyciągał uwagę ludzi. Powstało na jego temat wiele legend i opowieści niesamowitych. Uważany był za siedzibę zmarłych lub za statek wiozący dusze.

Limbus to legendarna kraina księżycowa, gdzie ponoć jest przechowywane wszystko, co zmarnowano na Ziemi: stracony czas, roztrwonione bogactwa, niedotrzymane przyrzeczenia, nie wysłuchane modlitwy, nieudane próby, łzy przelane na darmo, nie spełnione marzenia czy też próżne chęci.
Plamy na Księżycu uważane były za blizny po walce z potworami. Widziano w tarczy Księżyca twarz ludzką.

Księżyc sprzyjał zakochanym, dawał natchnienie poetom, wywoływał sny i marzenia senne, sprowadzał choroby i pomieszanie zmysłów. Księżyc wiąże się z magią (zioła lecznicze zbierane podczas pełni działają najskuteczniej) i czarami (promienie Księżyca są podobno pożywieniem dla czarodziejek i dają im zarazem nieśmiertelność). Księżyc jest uważany za symbol tajnych, ukrytych stron Natury. Ma ogromny wpływ na życie Ziemi. Rządzi fazami przyrody: przypływami i odpływami morza oraz cyklami biologicznymi człowieka (menstruacja u kobiet). Służył kiedyś ludziom do ustalania czasu i przepowiadania pogody. Odmierzał tygodnie i miesiące, był więc równie ważny co Słońce, które odmierzało cykl dzienny i roczny.
Uważano, że czerwony Księżyc zapowiada nieszczęście. Jeśli towarzyszył mu deszcz meteorytów i zaćmienie Słońca, wróżono wielką katastrofę.

Współcześnie mało przejmujemy się wpływem Księżyca na życie Ziemi i nasze własne. Jednak cykl nowiów i pełni istnieje nadal w świadomości naszej kultury.

Na nowiu Księżyc znika, (umiera) na trzy dni, aby ponownie przybierać kształty i zmierzać do pełni. Żyjąc zgodnie z rytmem Księżyca dopasowujemy się do naturalnych rytmów przyrody i zdobywamy potężnego sprzymierzeńca.


Jak nasze babcie korzystały z wiedzy o fazach lunarnych?

Księżyc pomaga w pielęgnacji urody, dbaniu o linię, planowaniu miesięcznego cyklu aktywności.

Księżyc w nowiu
Na nowiu, kiedy Księżyc znika, warto rozpoczynać nowe sprawy. Łatwiej wtedy rzucić palenie, rozpocząć dietę odchudzającą. Zdolność samooczyszczania organizmu jest większa niż zwykle. Złogi, trucizny i wodę można podczas nowiu szybciej i łatwiej wydalić z organizmu. Łatwiej nam zrezygnować z dań i napojów, do których się przyzwyczailiśmy. Ciało jest gotowe do oczyszczania się i regeneracji. Jednodniowa głodówka pomoże zapobiec wielu chorobom i poprawi nasze samopoczucie. Jest to korzystny czas aby zacząć realizować nowe postanowienia życiowe. Jest to również moment zatrzymania, skupienia uwagi, czas refleksji i medytacji nad własnym życiem.

Księżyca przybywa
Kiedy Księżyca przybywa nasze ciało jest gotowe do wchłaniania wszelkich substancji odżywczych i wzmacniających, potrzebnych organizmowi do wzrostu i prawidłowego rozwoju. Przybywamy wtedy na wadze, mimo że jemy tyle, co zwykle. Włosy strzyżone w tym czasie odrastają szybciej i są zdrowsze. Jest to również czas spontanicznego działania. Łatwiej nam podejmować nowe wyzwania, angażować się w nowe projekty i inwestycje. Rodzi się też wtedy więcej dzieci.

Pełnia Księżyca
Kiedy Księżyc jest w pełni, ludzie zachowują się inaczej niż zwykle. Są silnie podnieceni, w działaniu kierują się emocjami i instynktem. Niewinna sprzeczka może się przerodzić w poważny i groźny w skutkach konflikt. Lunatycy wędrują we śnie, zakochani są niespokojni i nie mogą wytrzymać bez swojej drugiej połowy. Podczas pełni policja wzmacnia swoje patrole i posterunki, ponieważ zwiększa się liczba przestępstw i wypadków. Rany silniej krwawią, a krwotoki trudniej zatamować. Dlatego nie poleca się przeprowadzania operacji w tym czasie. Pełnia jest również dobrym dniem na ścisły post. Na pełni organizm najlepiej przyswaja zawarte w wodzie składniki mineralne i mikroelementy.

Księżyca ubywa
Kiedy Księżyca ubywa i zmierza on do nowiu, jesteśmy bardzo aktywni i świadomi swoich czynów. Większość prac domowych wykonywana jest wtedy bez wysiłku, operacje dają lepsze rezultaty niż zazwyczaj. Nie tyjemy tak szybko, nawet gdy jemy więcej niż normalnie. Jest to najlepszy czas do przeprowadzania kuracji odchudzającej. Organizm wypłukuje zbędne substancje, poci się i wydycha. Rany łatwiej się goją, skóra lepiej wysycha i zabliźnia się. Dlatego wizyty u kosmetyczki i wszelkie oczyszczające zabiegi skóry należy wykonywać po pełni, kiedy Księżyca ubywa. Włosy strzyżone wtedy odrastają gęściej.

Żyjemy wedle rytmów Księżyca, wraz ze zwierzętami i roślinami poddajemy się nieświadomie jego wpływom. Warto spróbować bardziej świadomie wykorzystywać jego wpływy. Pozwoli to nam żyć w zgodzie z naturą, pozbawi nas niepotrzebnych stresów i błędnych decyzji życiowych.

sobota, 20 września 2003

Miotły – środek transportu, czy tylko przestarzały eksponat muzeum?

Dla nikogo nie jest niespodzianką, że najczęściej używanym przez czarownice środkiem transportu są miotły. Kobiety częściej korzystały z tego środka, pewnie dlatego, że miotły są wykorzystywane w pracach domowych, których mężczyźni tak panicznie się boją i unikają. Ci używali częściej i chętniej wideł do latania, choć czasem spotykano ich także na miotłach. Dlaczego miotły? Od dawien dawna czarodzieje i czarownice słusznie starali się zachować swoją wiedzę i umiejętności w tajemnicy przed mugolami. Dobrze wiedzieli, że gdyby mugole poznali wszystkie tajniki magii i czarodziejstwa, zapragnęliby wykorzystać je dla własnych celów. Dlatego zachowywali różne środki ostrożności na długo przed ogłoszeniem Międzynarodowego Kodeksu Tajności Czarodziejów. Jeśli mieli trzymać czarodziejski środek transportu w swoich domach, musiało to być coś nierzucającego się w oczy, coś łatwego do ukrycia. Miotła nadawała się do tego idealnie, była przedmiotem niedrogim i łatwym do przeniesienia. Nie trzeba było nic wyjaśniać, gdy ją zobaczył jakiś mugol.

Niemniej jednak pierwsze latające miotły miały swoje słabe strony. Źródła historyczne mówią, że latających mioteł używano w Europie już w 962 roku. W pewnym niemieckim manuskrypcie z tego okresu znajduje się ilustracja przedstawiająca trzech magów zsiadających z mioteł. Ich miny wydają się świadczyć, że nie było to zbyt miłe przeżycie. Guthrie Lochrin, szkocki czarodziej piszący w 1107 roku, wspomina o "zadku pełnym drzazg" i o "nabrzmiałych hemoroidach", których się nabawił po krótkiej przejażdżce z Montrose do Arbroath. Średniowieczna miotła wystawiona w Muzeum Quidditcha w Londynie daje nam pewne pojęcie o niewygodach, na jakie był narażony Lochrin. Gruba, sękata rączka z niepolakierowanego jesionu, pęk leszczynowych witek przywiązany topornie do jednego końca - całość nie jest ani wygodna, ani aerodynamiczna. Taką miotłę wyposażono w najprostsze magiczne właściwości: mogła latać tylko do przodu, i to z jednakową szybkością, wznosić się, opadać i zatrzymywać. By sprawić, by miotła nadawała się do latania trzeba ja posmarować specyficzną magiczną maścią.

Z miotłą latającą nie wychodziło się przez drzwi i z progu wylatywało. Wręcz przeciwnie. Czarownice i czarodzieje wylatywali przez komin. Stąd znany zwyczaj wkładania miotły w komin, by poinformować sąsiadów, że się wychodzi. Ten środek lokomocji przypomina trochę podróżowanie za pomocą proszku Fiuu, bo właśnie stąd wziął się ten pomysł – od wylatywania czarownic na miotłach przez komin. Między innymi w skład granulek tego magicznego proszku wchodzi sproszkowana owa maść, umożliwiająca miotle latanie.

Ciekawostką jest, że czarownice z Europy i Ameryki zdawały się częściej latać na miotłach niż te z Wysp Brytyjskich. Mugole oskarżali czarownice „przyłapane” na lataniu na miotłach o to, że wylatywały nad morza i wywoływały sztormy. Co jest absurdalnym stwierdzeniem. Lecz wiadomo mugole często przyczepiają się czegoś, to ich wewnętrzna potrzeba. Zresztą – ówczesne czarownice miały pożyteczniejsze rzeczy do roboty, niż psocenie i utrudnianie życia mugolom. Co więcej – mugole, mieszkańcy wioski, kiedy podejrzewali, że czarownice latają gdzieś w pobliżu uderzali w kościelne dzwony. Twierdzili bowiem, że ich dźwięk strąca je z mioteł, bowiem uważano, że czarownice, to „córki szatana”, co jest także oczywistym absurdem i udowadnia jak mało mugole o nas wiedzą i jak słabo nas znają.

Latanie na miotłach było popularne w średniowieczu. Już dawno wyszło z mody – jeżeli chodzi o główny środek transportu. Teraz mioteł najczęściej używa się tylko do gry w quiddichta, choć są fanatycy, którzy uparcie trzymają się przy miotłach, wierząc, że tym przywrócą je do ich szczytu używalności w świecie czarodziei. Latające miotły można spotkać już tylko w muzeach i prywatnych kolekcjach. Chodzi tu rzecz jasna o średniowieczne modele. Wszyscy bowiem wiedzą, że najnowsze produkowane miotły służą do wspomnianej już gry. Transport miotłami (i widłami) zastępują w naszym świecie proszek Fiuu, pociągi, samochody i tym podobne. Wiele więc przejmujemy od mugoli…

Na koniec wiersz Oliviera Wendella Holmesa z XIX wieku, który pisał właśnie na temat czarownic latających na miotłach. Dociekli twierdzą, że ten wiersz opisuje między innymi żonę poety, która ponoć była czarownicą. Treść wiersza mówi:

Wiele jest w hrabstwie Essex takich domów,
Których dachy umiłował król demonów.
Przez okienka facjatek o północy
Często wiedźma bezszelestnie skoczy
I na zmyślnej miotle pomknie w mroki.
Pęd rozwiewa jej splątane loki,
Szlaki sów przecina, nietoperzy,
Przed nią kocur czarny cicho bieży.


Autor: Vea - pulpecik21@REDUCTO-SPAM-poczta.onet.pl

czwartek, 31 lipca 2003

Hexenturm, czyli Wieża Czarownic


W samym centrum starego Heidelbergu (miasto nad rzeką Neckar w południowo-zachodnich Niemczech) wznosi się zagadkowa czworokątna budowla, zwana Wieżą Czarownic. Znajduje się w południowo-zachodniej części podwórza, wchodzącego w skład tak zwanego Nowego Uniwersytetu i widać ją z okien Kolegium Jezuickiego (dziś Seminarium Filozoficzne). Przewodnik mówi, że stanowi ona pozostałość średniowiecznych fortyfikacji miejskich, została wzniesiona w roku 1380 i służyła między innymi jako więzienie dla kobiet.

Wieża Czarownic została zbudowana w tym samym roku, w którym Werner, arcybiskup Kolonii, rozpoczął swoją ponad trzydziestoletnią służbę duszpasterską. Mówiono, że gościł i wspomagał alchemików, poszukujących kamienia filozoficznego. Arcybiskup, choć nie miał nic przeciwko magii białej, z którą wiązał osobiste nadzieje, nie lubił podobno magii czarownic, którą dla odróżnienia nazywał czarną. "Młot na czarownice" (łac. Malleus maleficarum) autorstwa Jakuba Sprengera i Henryka Instytora (Institorisa), zdaniem niektórych, "najbardziej przerażająca książka w dziejach piśmiennictwa europejskiego", nie została jeszcze wówczas napisana (pierwodruk w Kolonii ukazał się w roku 1489, w ramach publikacji uniwersytetu w tym mieście). Choć Malleus maleficarum opisywał tylko starą ludową tradycję, zwyczaj osadzania w Hexenturm każdej kobiety, która niepomyślnie przeszła próbę wody, rozpowszechnił się dopiero pod panowaniem arcybiskupa Wernera.

Obrzęd pławienia, tzw. próba zimnej wody polegała na wrzucaniu sądzonego do wody - gdy ktoś tonął, był niewinny, gdy unosił się na powierzchni wody, miał związek z "mocami piekielnymi". Sędziowie opierali się na przeświadczeniu, że Bóg przyczyni się do wykazania winy lub niewinności pozwanego. Pławienie było tylko jednym sposobem wykonania sądu Bożego, zwanego ordalią. Inne znane już w starożytności, rozpowszechnione we wczesnośredniowiecznych procesach ordalie to m.in.: próba gorącej wody (poparzenie ręki było dowodem winy), próba gorącego żelaza, pojedynek na miecze, topory lub kije (znany m.in. z opisu w Krzyżakach H. Sienkiewicza), przechodzenie przez ogień, wyciąganie losów, zjadanie w określonym czasie nadmiernej ilości pożywienia. Ten, kto zwycięsko przeszedł próbę, był uznawany za niewinnego i usprawiedliwionego.

Pławienie nie od początku wiązało się z czarownicami. Próba wody, podobnie jak próba ognia, była sposobem ustalania spornych faktów. Najwcześniejsze przysięgi i próby dotyczyły sił elementarnych, dopiero później przysięgano na "groby" i "głowy" bliskich, krzyż czy Ewangelię. Jednym z pierwszych dokumentów o owych próbach jest tak zwany "Zakaz", pochodzący z roku 829. Potępia się w nim nie istotę, ale pogańską motywację obrzędu, podobno występującego nad górnym Renem już w czwartym wieku naszej ery. Celem tamtego pławienia było potwierdzenie prawowitego ojcostwa niemowląt. Do rzeki nie wrzucano jeszcze ludzi, lecz tabliczki z imionami dzieci. Jeśli tonęły, był to znak nieprawego pochodzenia dzieci, a tym samym udowodnionej zdrady małżeńskiej. Podobno ten sposób dochodzenia niewierności kobiet utrzymał się we Francji aż do XVIII wieku. Istnieją też podobne świadectwa dociekania dziewictwa świeżo poślubionych mężatek z terenu Alzacji.

Pławienie czarownic opierało się na identycznym mechanizmie, z jedną tylko małą różnicą. O niewinności decydowało teraz, wbrew dotychczasowym wierzeniom, tonięcie ofiar. Uważano, że woda nie przyjmuje ciał splugawionych przez szatana. Ciała te odznaczać się miały nadzwyczaj nikłą wagą, co uzdalniało je rzekomo do "napowietrznych podróży". Savonarola, florencki kaznodzieja, który dziwnym zbiegiem okoliczności w dziesięć lat po ukazaniu się "Młota na czarownice" sam spłonął na stosie, pisał, że ciało czarownicy "kurczy się i wydłuża, skręca i wypręża tak, że tylko duży palec u nogi i czubek głowy dotyka ziemi, a plecy wyginają się jak silnie napięty łuk. Włosy zdają się ożywać, rozlatują się na wszystkie strony, ciało traci ciężar, nie tonie w wodzie, a lżejsze od powietrza wznosi się w górę". Niesamowity jest ten opis łuku w wykonaniu czarownicy Gorgony, zaraźliwość jej histerii, a przede wszystkim wspólny los, jaki połączył tych dwoje - sędziego i oskarżoną.

W dokumentach z epoki znajduje się poruszający materiał z heidelberskiego procesu pewnej kobiety z wioski Wieblingen. Niewiasta ta zajmowała się tkaniem i sprzedażą sukna. U wszystkich ludów, we wszystkich mitologiach tkanie było wynalazkiem i prawem kobiet. U Egipcjan wynalazła je Izyda, u Lidów - Arachne, u Greków - Minerwa, u Inków - Menacella, żona Mankokapaka, we wsiach nadreńskich - wróżka Ave. Dla Marii z Wieblingen zrobiono jednak wyjątek. Dopóki tkała i sprzedawała sukno, wszystko było w porządku. Ale pewnego dnia widziano ją, jak "złośliwie ucinała przędzę, szepcząc przy tym jakieś formuły i spluwając". Owe formuły mogły być równie dobrze poniższym czterowierszem:

"Z olbrzyma grobowych mar
zerwałam z pokrzywy liść,
uprzędłam z niej długą nić,
weźcie proszę ten dar"

Jednak zaraz potem sześcioosobowa rodzina w sąsiedztwie nagle zachorowała i umarła. Marię pławiono. Nie utonęła. Uratowały ją grube wełniane suknie, powoli nasiąkające wodą, a może miękkie serce tego, który trzymał drugi koniec sznura. Trafiła do Wieży Czarownic, gdzie wydobyto z niej wszystkie niezbędne zeznania. Z dokumentów procesowych nie wynika, gdzie w Heidelbergu ułożono stos, na którym Maria zakończyła życie. "Historycy gardzą takimi szczegółami. (...) To opowieści prostych kobiet - dodają. Ale czy znasz coś wspanialszego i straszliwszego niż opowieści prostych kobiet? Dla mnie Homer jest tak wzniosły, że zaliczam Iliadę do opowieści prostych kobiet!" - pisze Wiktor Hugo, niestrudzony miłośnik Renu.

Napisano na podstawie artykułu Joanny Tokarskiej-Bakir, antropologa kultury oraz innych źródeł.

środa, 30 lipca 2003

Pod lupą astrologa: Sukcesy Rowling

Autorka przygód Harry'ego Pottera swój sukces zawdzięcza sobie i swojej ciężkiej pracy. Ale czy tylko? Przyjrzyjmy się bliżej szczególnym układom planet w jej horoskopie.

Joanne K. Rowling wybrała dogodny czas na premierę piątego tomu przygód Harry'ego Pottera zatytułowanego "Harry Potter and the Order of the Phoenix". W USA i Wielkiej Brytanii już o północy 21 czerwca, w dzień przesilenia letniego, można było kupić ciepłe jeszcze egzemplarze książki. Dzień przesilenia letniego, czyli początek astronomicznego lata, dla wielu dawnych kultur był czasem magicznym, w którym dokonywano najrozmaitszych rytuałów. Ponadto w tym roku 21 czerwca Księżyc, znajdował się w znaku Ryb, co jeszcze bardziej wzmocniło magiczne wpływy kosmosu, które bez wątpienia pomogły Rowling w reklamie i sprzedaży jej najnowszej książki. Ale czy autorka potrzebowała tej pomocy, by zachęcić czytelników do zakupienia książki? Na Wyspach Brytyjskich piąty tom Harry'ego Pottera wydano w rekordowym nakładzie 2,5 miliona egzemplarzy. Nigdy dotąd nie wydano w tym kraju żadnej książki w tak wysokim nakładzie. Z kolei w Stanach Zjednoczonych opublikowano 8 milionów, ale ponad połowa rozeszła się już w pierwszy weekend. Tylko największa międzynarodowa księgarnia internetowa - Amazon - zebrała ponad milion zamówień. Nie ulega wątpliwości, że trzeba będzie zrobić dodruk.

Joanne K. Rowling urodziła się 31 lipca 1965 roku pod znakiem Lwa. Ten zodiakalny symbol już od dawna kojarzono z dziećmi i twórczością. Przez wiele lat pisarka zmagała się z trudami i przeszkodami życia. Z bezrobotnej, rozwiedzionej, wychowującej małą córeczkę kobiety nagle przeistoczyła się w kultową pisarkę. Wszystko zaczęło się w 1997 roku, kiedy jedno z brytyjskich wydawnictw zaryzykowało opublikowanie jej książki o małym czarodzieju Harry'm Potterze. W tym czasie, w horoskopie Rowling, Uran, planeta nagłych i drastycznych zmian, tworzyła konfigurację z jej "artystycznym" Słońcem. To było wielkie wydarzenie, gigantyczny przełom w życiu pisarki, który niemal zawsze sygnalizowany jest konfiguracjami Urana.

W horoskopie Rowling znajdujemy również złączenie kilku planet w znaku Panny. Przebywają tam Merkury, Wenus, Uran, Pluton i Księżyc. Ten układ świadczy o niesamowitej perfekcji i dbaniu o najdrobniejsze szczegóły swoich powieści. Autorka zażyczyła sobie również posiadanie bezwzględnego wpływu na wszystkie decyzje, związane z adaptacją filmową jej powieści.

Tematyka książek Rowling w zadziwiający sposób koresponduje z układami planet w jej horoskopie. Złączenie Urana, Plutona z Księżycem, które tworzy konfigurację z magicznym Neptunem świadczy o wielkim wyczuciu, subtelności, a nade wszystko umiejętności poruszania się po mistycznym świecie baśni.

Od sierpnia Rowling pozostawać będzie pod silnym wpływem przynoszącego pomyślność Jowisza, dlatego należy się spodziewać, że nie tylko jej sława, ale i majątek niebotycznie wzrosną.

środa, 18 czerwca 2003

Magiczne stworzenia Część III Zwierzęta Dobre i Neutralne Człowiekowi

A oto kolejna część z serii Zwierzęta Dobre i Neutralne Człowiekowi. To już ostatnia część. W tej znajdą Państwo informacje o najbardziej niezwykłych stworzeniach, jakie chodzą po ziemi i o jakich Państwo kiedykolwiek słyszeli. Mam nadzieję, że lektura wyda się Państwu przyjemną.


Czy kałamarnica to po prostu ogromna ośmiornica?


Te niezwykłe stworzenie żyje na wielkich, ogromnych głębokościach i tak daleko od brzegu, że naprawdę prawie nikt ze współczesnych nie widział żywego okazu (martwego też). Naukowcy nazywają kałamarnicę "architeuthis". Może osiągać nawet do 21 metrów długości. Oczy jej - największe spośród oczu wszystkich zwierząt - przystosowane są do wyłapywania tej bardzo niewielkiej ilości światła, jaką można spotkać na 1600 metrach głębokości. Tam nie dochodzi światło słoneczne, jednak niektóre ryby maja w sobie związki chemiczne, które wydzielają światło. Oczy kałamarnicy - ich wielkość, nie kształt - można porównać do piłki futball’owej (to taka gra mugoli, jednak piłka ma średnicę 30 - 40 cm), choć i od niej są większe. Jej ślepia - podobne do owalu - zazwyczaj są bladowodniste, co w rzeczywistości wygląda pod wodą, jakby nie miała oczu. Architeuthis ma osiem ramion wyrastających z głowy, a jej dwie macki są dwa razy dłuższe od samego ciała, a zakończenie ich podobne do kształtu liścia, tyle, że 100 razy większego. Skręcają się jak szalone, jeżeli kogoś (lub coś) zobaczy, nieprzypominającego ryby i czasem atakuje, czasem nawiązuje kontakt -zależy, jaki zwierzę ma charakter. Na owych ośmiu nogach ma pełno przyssawek. Pysk kałamarnicy - rogowy - podobny z początku do dzioba papugi, na końcu w kształcie ogromnego liścia lipy. W jej "kleszczach" skrywa się drgający język, też rogowy i uzbrojony wieloma rzędami ostrych zębów.
Choć jest ogromna, to trudno ją zobaczyć, choć wiemy, jak wygląda - tak naprawdę nie wiemy o niej nic. Wiemy jedynie jak wygląda, że jest największym bezkręgowcem na ziemi i gdzie żyje. Choć to, jakie zamieszkuje głębokości nie pomaga nam w jej odszukaniu. Wręcz przeciwnie - zobaczenie architeuthis jest uznawane prawie że za cud i z cudem graniczy.
Kałamarnice mają zwykle dobre i pogodne usposobienie, pomagają ludziom i łodziom, które "zgubiły się" pod wodą. Jednak zdarzają się też i te złe, które widząc łódź podwodną padają w szał i zaczynają atakować. Wiele podwodnych okrętów zginęło bez śladu, a brak tropu, w jaki sposób ogromne łodzie giną w różnych miejscach świata beż śladu. Nikt jak dotąd nie pomyślał o wielkich kałamarnicach, a być może pewne sprawy są przed nami ukrywane…
Jedyny znany okaz żyje w jeziorze Hogwartu. Tam kałamarnica ma dobrą duszę i jest pomocna. Naukowcy użalają się, że nie znamy miejsc zamieszkania większej ilości tych przeogromnych bezkręgowców i mają nadzieję, że kiedyś to odkryją.


Gobliny - dlaczego akurat one strzegą skarbów Gringotta?


Gobliny nie są zbyt przyjazne ludziom, jak elfym jednak są mądrzejsze od gnomów. Słowo "goblin" pochodz od greckiego "kobalos", czyli "włóczęga". Od tego samego słowa wywodzą się niemieckie "kobold" albo "kobolt" i francuski "gobelin".
Gobliny nie przywiązują się do jednego miejsca, lecz wędrują od domu do domu. Niektóre Gobliny są stworzeniami pracowitymi i pożytecznymi - są znakomitymi górnikami czy kowalami. Niektóre spełniają dobre uczynki, jednak niektóre są złośliwe. Hobgobliny są to pokrewne goblinom stworzenia - te więcej psocą ludziom, jednak nie szkodzą.
Stare legendy i opowieści mówią o tym, że Gobliny mają cudowny dar - zmieniania. Potrafią zmienić człowieka gderliwego, zgryźliwego, ponurego, który ceni sobie tylko pieniądze i swoje własne towarzystwo w człowieka dobrodusznego, miłego, lubianego przez wszystkich. Jak to możliwe? Zastanawiało się nad tym mnóstwo pokoleń naukowców i badaczy, prawie każdy z nich twierdzi, że "to ich magiczna moc pomaga przemienić człowieka, przywrócić go światu - dobrej stronie", nie oni sami. Lecz także to, że sami są złośliwi, bezwzględni i na pozór nie przyjaźni, jednak tak naprawdę dobrzy. Christina Rosetti tak pisze o gobelinach: "Unikajmy złośliwych gobelinów, nie kupujmy od nich owoców, bo kto wie, jaka gleba je syciła, jakie soki i w jaki sposób? Niech nas ich namowy nie omamią, niech ich dary rąk naszych nie splamią." Co wydaje się całkowicie sprzeczne z ich mocą (powyżej), która jest dobra. Jednak około 10% wszystkich goblinów nadal jest zła. Czemu słowo "nadal"? Ponieważ kiedyś gobliny stoczyły wiele bitew z ludźmi i elfami, wiele razy się buntowały. Przez ostatnie jednak stulecia Gobliny same uległy przemianie od tej pory są po "dobrej stronie".
Tak więc Gobliny są na pograniczu dobra i zła (przynajmniej pewna ich część). To sprawia, że znakomicie pasują na strażników banku Gringotta, ponieważ są godni zaufania i zarazem bezwzględni.


Skoro wodniki mają tyle nazw, to jak należy je naprawdę nazywać?


Trytony są to wodne stwory. Wywodzą się z Grecji. Górną część ciała mają ludzką, lecz zamiast nóg srebrny rybi ogon. Ich skóra jest zielona, tak samo jak ich długie włosy, przypominające wodorosty. Żyją najczęściej na dnie zbiornika wodnego, które zamieszkują. Najczęściej domy zastępują im stare budowle tworzące miasta, teraz stojące po dachy w wodzie. Często wodniki trzymają także zwierzęta domowe, mianowicie są nimi druzgotki. Śpiewem mamią przepływających żeglarzy, oczarowują ich i prowadzą okręt na skały. Przy spotkaniu z trytonami istnieje pewne ryzyko: morze okazać się może tak kuszące, że nie będzie się chciało powrócić na ląd.
Najsłynniejszą syreną jest Meduza. To od niej według legend wywodzi się arystokracja francuska, co jest oczywiście absurdalnym stwierdzeniem.
Te niezwykłe stworzenia noszą wiele nazw: wodniki, syreny, trytony, mermeidy. Ta ostatnia nazwa wywodzi się od łacińskiego "mare" - "morze".
Ich pochodzenie - skąd się wzięły? - jest nie znane, choć naukowcy próbują odkryć tę zagadkę od stuleci. Istnieje wiele legend o tych niesamowitych stworzeniach, jednak ani jedna nie mówi o ich powstaniu, choć legendy o nich występują w prawie wszystkich kulturach.


To w końcu jak naprawdę wygląda jednorożec?


Jednorożec - symbol tajemnicy, uświęcenia, lecz także czystości i niewinności. Pierwsze z nich pojawiają się w Mezopotamii, Chinach i Indiach. Rzymski magik Pliniusz Starszy opisuje jednorożca jako "niezwykle dzikie zwierzę, podone z wyglądu do konia, z głową jelenia, stopami słonia, ogonem dzika, o potężnym, donośnym głosie i pojedynczym czarnym rogu, o długości dwóch łokci, wyrastającym ze środka czoła." Jednak istnieje wiele opisów jednorożców wcale niepodobnych do powyższego. Na przykład - pewien podróżnik czarodziei początku XVI wieku widział dwa jednorożce w świątyni w Mekce - "starszy wygląda jak trzydziestomiesięczne źrebię i ma na czole róg, który miery około trzech łokci [łokieć - 0,5m]. Drugi wygląda na rocznego źrebaka i ma róg długości na stopę [stopa - 30,48cm]. Maść tego zwierzęcia przypomina ciemnogniadą, a głowa przywodzi na myśl jelenia; ma niezbyt długą szyję i wiotką, krótką grzywę, która zwisa mu z jednej strony; ma szczupłe i wysmukłe, takie jak koza; kopyto jest z przodu lekko rozwidlone, długie i podobne do koziego, zaś tylna strona nóg jest lekko owłosiona. Z całą pewnością jest to bardzo niebezpieczne i rzadkie zwierzę. Te dwa jednorożce zostały podarowane sułtanowi Mekki jako najwspanialsze skarby, jakie można obecnie znaleźć na ziemi i jako najdroższy z darów przysłanych kiedykolwiek przez króla Etiopii, czyli króla mauretańskiego." Kolejny opis jednorożca jest zupełnie inny od powyższego. Ktezjasz, lekarz grecki w służbie władcy Persji około 400 r. p. n. e stworzył jeden z pierwszych opisów tego zwierzęcia. "w Indiach żyją dzikie osły, które są tak duże jak konie, a nawet większe. Są białej maści, łby mają ciemnoczerwone, a oczy ciemnoniebieskie. Na czole mają róg długości półtorej stopy. […] Róg na dwie dłonie od czoła jest całkiem biały, ostra górna część jest szkarłatna, zaś środkowa czarna.." Jak więc naprawdę wygląda te niezwykłe zwierzę? Istnieje kolejny opis jego wyglądu. Ten - bardziej wiarygodny - "źrebaki jednorożca mają złotą sierść i srebrzystą krew. W wieku dwóch lat ich sierść również przybiera srebrny odcień, a gdy osiągną dojrzałość, stają się całkiem białe." Naukowcy twierdzą, że jednorożca nie da się wziąć żywcem. Niektórzy z nich twierdzą, że aby schwytać jednorożca należy użyć jako przynęty dziewicy. Jednorożce ukazywane są na wielu gobelinach, aby ukazać siłę wiary. O tym więcej niż niezwykłym stworzeniu znajdziemy wzmiankę i Starym Testamencie, jako o symbolu zwycięskiej mocy. Na przykład w Psalmie 92 "oto wrogowie Twoi wyginą i rozproszeni będą wszyscy czyniąc nieprawość, a podniesiony będzie mój róg, jakby jednorożca."
Jednorożce mają także moc uzdrawiającą. Mogą uratować duszę i ciało człowieka. Ktezjasz opisywał uzdrowicielskie moce jednorożca "sproszkowany róg należy wsypać do wywaru, jako antidotum, na śmiertelne trucizny. […] ci, którzy piją z rogu jednorożca, przerobionego na naczynie, twierdzą, że nie zapadają na konwulsje i świętą chorobę [epilepsję]. W rzeczywistości są nawet odporni na trucizny, jeśli przed ich połknięciem albo wkrótce potem napiją się wina, wody lub innego napoju z takiego pucharu."
Te medyczne właściwości, tak istotne dla śmiertelnie chorych sprawiły, że przez wieki polowano na jednorożca (także Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać zabił jednorożca, aby napić się jego krwi, podtrzymującej życie). Zabicie jednak jednorożca jest potworną zbrodnią. Człowiek, który tego dokona zostaje przeklęty po wsze wieki, a klątwa przechodzi na jego potomstwo. Dlatego zabicia jednorożca podejmują się tylko istoty, które nie mają nic do stracenia i wszystko do zyskania.
Jednak to, jak jednorożec naprawdę wygląda pozostaje tajemnicą, dopóki ktoś jego wyglądu naprawdę nie udowodni, na przykład zdjęciem.


Czy gryf ma jakiś związek z Godrykiem Gryffindorem?


Gryfy - bądź gryfony - pochodzą z Indii, gdzie pilnowały wielkich skarbów. Te magiczne zwierzęta to pół lwy, pół orły. Rzymski czarodziei zajmujący się historią - Elian [Claudius Aelianus] w III wieku pisał "słyszałem, że indyjskie zwierzę gryfom jest czworonożne jak lew; że ma podobne do lwich pazury o niezwykłej sile. Mówią, że jest skrzydlaty, pióra na grzbiecie ma czarne, na piersi czerwone, a skrzydła są zawsze białe. Ktezjasz zaś twierdził, że ich szyje są różnobarwne, z piórami w kolorze ciemnoniebieskim; że ma dziób taki, jak u orła i taką samą głowę, dokładnie tak, jak przedstawiają go artyści w malarstwie i rzeźbie. Jego oczy, twierdzi Ktezjasz, są jak ogień. Gryfony budują swoje gniazda w górach. Chociaż nie można złapać dorosłego osobnika, łowcy chwytają młode. Gryfony łatwo pokonują inne zwierzęta, ale nie zbliżają się do lwa czy słonia." Jest to opis zgodny z prawdą. Gryf to fantastyczne stworzenie, o symbolicznym znaczeniu, ze względu na jego królowanie w przestworzach, jak i na ziemi, ze względu n jego lwie ciało i skrzydła oraz orlą głowę. Jest symbolem czujności i siły. Gryfy pilnowały też złota Hyperborejów. Te magiczne stworzenie jest jednak uważane za symbol superbii, czyli aroganckiej pychy, gdyż Aleksander Wielki na gryfie próbował dolecieć do granic nieba. Z początku gryf był uważany za diabelskiego demona, który chciał usidlić dusze ludzkie. Później jednak stał się symbolem podwójnej (boskiej i ziemskiej) natury Jezusa Chrystusa, właśnie ze względu na panowanie nad ziemią i powietrzem. Sprzyja temu związek lwa i orła ze słońcem. Gryf jest zaciekłym przeciwnikiem węży i bazyliszków, uważanych za wcielenia demonów szatana. Gryf jest bardzo popularny, gdyż ma liczne zalety, najwyraźniej żadnych wad. Warto wymienić spośród jego cnót czujność, odwagę i siłę. Warto również wspomnieć, że Gryffindor to po francusku dosłownie "Złoty Gryf". Cechy powyżej wymienione miał Godryk Gryffindor, założyciel jednego z czterech domów SMiC Hogwartu. To bardzo odpowiednia nazwa dla domu, którego mieszkańcy charakteryzują się odwagą i prawością.


Kim były pierwsze olbrzymy?


Większość ludzi uważa - być może niesłusznie - że olbrzymy są równie niebezpieczne i okrutne, jak wielkie. Trudno określić czy to prawda. Jedno jest pewne - te fantastyczne stworzenia mają skomplikowaną przeszłość.
Pierwszymi olbrzymami byli Tytani, zrodzeni z krwi Uranosa, która spadała na Gaję. Tytani stoczyli wiele wojen ostatnią bitwę przegrali, w wyniku czego zostali przywaleni górami, które później zamieniły się w wulkany.
Inną rasą olbrzymy są Cyklopi. Są to jednookie stwory, zazwyczaj nie rozstające się ze swoją maczugą. Cyklopy tworzyły kiedyś gromy.
Obie te rasy olbrzymów uważane są za okrutnych kanibali. Późniejsze znane olbrzymy to Gog i Magog. Podobno, choć na jeden dzień były w każdym państwie chrześcijańskim, co wydaje się zdumiewające. W Wielkiej Brytanii stoją dwa wielkie posągi w londyńskim ratuszu, postawione tam w XVI wieku. Podobno legendarny założyciel Londynu miałby je pokonać. Jest to oczywistą nieprawdą. Założyciel Londyny miał widać bujną wyobraźnię i chęć zyskania sławy. Prawdziwa historia Goga i Magoga jest zupełnie inna. Magog przyłącza się do Goga, by zniszczyć świat. Zostają jednak pokonani. Ich krewny - olbrzym Gogmagog żył w Kornwalii. Nieznany żołnierz zepchnął go z klifu, który do dziś nazywany jest Skokiem Olbrzyma.
Inny - prawie dziś zapomniany przez młode pokolenia - brytyjski olbrzym to Gargantua. Sławę zdobył w XVI wieku, gdy zawarł układ z Francuzem, Francois Rebelaisem. Miał on opisywać jego przygody, przez co obydwaj zyskali sławę. Gargantua był tak wielki, że w jego zębie mieścił się kort tenisowy. Do ugaszenia zaś pragnienia potrzebował mleka od siedemnastu tysięcy dziewięciuset trzynastu krów. Gargantuę zatrudnił król Artur. Nie tylko jednak za swoje przygody olbrzym zyskał sławę, bowiem dokonał czyny znacznie chwalebniejszego - pokonał Goga i Magoga, za co kocha go cała Wielka Brytania po dziś dzień.
Dawny historyk Geoffrey Monmouth, w swoich zapiskach umieścił historię Stonehenge, tajemniczego kręgu olbrzymich kamieni, w południowej Anglii. Monmouth pisze, że Merlin został poproszony o radę w sprawie budowy pomnika wojennego. Czarodziei odpowiedział "Jeżeli chcecie upamiętnić miejsce pochówku tych ludzi jakimś trwałym pomnikiem, poślijcie po Pierścień Olbrzymów, który znajduje się na górze Killaraus w Irlandii. Jest tam kamienna konstrukcja, której żaden człowiek naszych czasów nie byłby w stanie postawić, chyba, żeby połączył wielkie umiejętności rzemieślnicze z prawdziwym mistrzostwem w sztuce. Są to olbrzymie głazy i nikt nie jest na tyle silny, aby je poruzyć. Jeśli zostaną ustawione w ten sam sposób tutaj, będą stały, po wsze czasy… głazy te są związane z pewnymi tajemniczymi obrzędami religijnymi i mają różne właściwości istotne w medycynie. Wiele lat temu, kiedy olbrzymy zamieszkiwały ten kraj przeniosły je z najdalszych stron Afryki i ustawiły w Irlandii. Za każdym razem, kiedy któryś z nich chorował, przygotowywano dla niego kąpiel u stóp kamieni; polewano wówczaskamienie tak, aby woda ściekała do kąpieli chorego. Mieszano również wodę z ziołowymi miksturami i w ten sposób leczono rany.każdy z tych głazów ma jakieś właściwości uzdrawiające." Król przyjął radę Merlina i kazał przenieść głazy na ich dzisiejsze miejsce.
W naszym świecie - świecie czarodziei - większość czarodziejów jest uprzedzona do olbrzymów. Półolbrzymy nikomu się nie przyznają o swoim pochodzeniu. Niedawno została odkryta tajemnica gajowego Samic Hogwartu - Rubensa Hagrida. Ci, którzy go widzieli nie zdziwili się, gdy jego pochodzenie zostało ujawnione. Jego matką bowiem była olbrzymka Frydwulfa. Jego "partnerką" jest madame Olimpia Maxime. Jej rozmiarysą bardzo przybliżone do Hagrida. Ale także jej imię i nazwisko wiele nam mówią. Olimpia bowiem nawiązuje do pradawnych olbrzymów Olimpu, a "maxime" to po francusku "gigantyczna" albo "bardzo duża". Można więc podejrzewać, że i wybranka Hagrida jest półolbrzymką, choć jak na razie nie udało się ustalić jej pochodzenia, a i sama dyrektorka AMiC Beauxbatons ukrywa przed światem swoje korzenie, co również wydaje się podejrzane.


Ile tajemnic kryje w sobie smok?


Smok to po łacinie "draco". Są najlepiej znanymi stworzeniami w świecie. Smoki są na ogół niebezpieczne i przerażające. To one są największym wyzwaniem, z jakim może zmierzyć się bohater. Średniowieczu istniała zasada: "Zabic smoka, oznacza zostać królem." Być może dlatego smok jest symbolem wielu prawdziwych, jak i fikcyjnych królów, włącznie z legendarnym królem Arturem. Jego przydomek - Pendragon - oznacza "głowę smoka", albo "głównego smoka". Smok także widnieje na jego złotym hełmie. Wiele ludzi boi się smoków z powodu ich wyglądu. Opis z 600 roku mówi nam, że "smok jest największym spośród wszystkich węży i wszystkich stworzeń żyjących na ziemi. Ma małą głowę z wąskim otworem, przez który wdycha powietrze i wysuwa język. Jeśli wyciągnie się go z jaskini, wzbija się w powietrze, powodując zawirowania. A jego najsilniejszą bronią jest ogon, którego uderzenie jest o wiele groźniejsze niż uścisk szczęk. Nie jest jadowity, ale nie potrzebuje trucizny, ponieważ uśmierca wszystko, co oplecie swoim olbrzymim cielskiem. Nawet słoń musi mu ulec. Pleni się w Etiopii i w Indiach, w samym sercu wiecznego żaru." Ten opis traktowano bardzo poważnie. Smoka uważa się za symbol zniszczenia, ale także za króla wszystkich stworzeń, gryfy nawet przed smokiem uciekają, "chylą mu czoła". Księga Hioba mówi "Nie ma mu równego na ziemi, uczyniono go nieustraszonym: każde mocne zwierzę lęka się jego, króla wszystkich stworzeń" nazywa go także Behemotem i Lewiatanem.
Jednak nie wszystkie smoki są groźne, choć przerażające, mogą być dobroduszne. Smoki odgrywają ważną rolę w Wielkie Brytanii. Według pewnej oficjalnej kroniki, rok 793 "rozpoczął się złowieszczymi znakami nad Northumbią (jednym z siedmiu ówcześnie istniejących królestw Brytanii), co spowodowało ogromną panikę wśród ludzi. Ogromne pasy ognia przesuwały się po niebie, widziano także latające smoki, które ziały ogniem i przyniosły ze sobą straszny głód. Niewiele później, 8 czerwca tego samego roku, pogańscy łupieżcy bezlitośnie splądrowali i zrównali z ziemią kościół Pański w Lindisfarne (wioska na wybrzeżu), bezwstydnie rabując i mordując ludzi." Co znaczy, że smoki przepowiadają wydarzenia. Ci "pogańscy łupieżcy" to Norwegowie ze Skandynawii. Ich statki były ozdobione tak, iż przypominały smoki. Patron Anglii - święty Jerzy słynie z tego, że zabił smoka - symbolicznie pokonując obcych najemców. Poeta Edmund Spenser świadek zdarzenia, opisuje smoka, którego zabił święty Jerzy, nazywając patrona "rycerze z czerwonym krzyżem" "cielsko jego potworne, straszliwe, olbrzymie, napęczniałe złością, jadem i posoką, z zewnątrz całe łuską spiżową pokryte, jak pancerzem, którego żaden oręż nie przebije, ani klinga miecza, ani ostrze włóczni. Skrzydła jego jako dwa żagle, które tęgi wicher wzdyma i gna okręt poprzez mórz przestworza. Ogon długi, skręcony w dwie setki pierścieni, połyskuje łusek czernią i czerwienią, ziemię za nim omiata, trawy przeczesuje, a na jego końcu dwa żądła okrutne, oba śmiercią grożą, ostrzejsze niż klingi. Szczęki wielkie rowiera, niby wrota piekieł, z każdej trzy rzędy kłów jak widły wystają, a posoką zbroczone ciała ofiar gada i ich trzewia rozdarte kłębią się w gardzieli."
Smoki nie zawsze są złe - nie zawsze są wrogami ludzi. Zwłaszcza w Azji smoki robią często dobre uczynki, choć czasem lubią postawić na swoim. Tam smoki są symbolem przywództwa. Ciekawostką jest, iż chiński kalendarz podzielony jest na dwunastoletnie cykle, a każdemu rokowi przyporządkowane jest jakieś zwierzę. Uważa się, że urodzeni w roku smoka są najlepszymi przywódcami, co więcej łączą w sobie szczodrobliwość i silną wolę.
Od dawna czarodzieje zastanawiają się nad tym, co kryje się w mózgu smoka. Niektórzy twierdzą (a raczej nie wielu z nich udowodniło osobiście…), że w smoczej głowie znajduje się kamień, nazwany drakonitem. Pozostaje on jednak kamieniem tylko wtedy, gdy wydarty zostanie z głowy żywego smoka, gdyż jeśli umrze, twardość kamienia ulotni się. Ludzi wyjątkowo śmiali i o wielkiej odwadze wyszukują groty zamieszkane przez te cudowne i tajemnicze stworzenia. Czekają aż smok raczy wyjść w poszukiwaniu jedzenia i naprędce rzucają mu zioła przywołujące nagły sen. Gdy zaś smok pogrąży się już w głębokim śnie wycinają mu kamień z jego głowy. Po zdobyciu nagrody chodzą niezmiernie dumni i radośni ze swego junactwa. Najczęściej jednak te przecudowne kamienie noszą w swych koronach i pierścieniach Królowie Wschodu. Są one jednak tak twarde, że nikt nie potrafi ich oszlifować.
Także smocza krew słynie ze swych magicznym mocy. Istnieje dwanaście sposobów (jak na razie odkrytych) wykorzystania smoczej krwi. Odkrywcą ich jest Album Dumbledore, dyrektor Samic Hogwart.
Trudno jest więc stwierdzić ile tajemnic kryje w sobie smok. Ludzie są zbyt lękliwi i zbyt bardzo boją się smoków by spróbować Se zbadać, dowiedzieć się o nich czegoś więcej. Jedno jest jednakże pewne - smoki kryją w sobie naprawdę wiele tajemnic - do tego stwierdzenia nie potrzeba badań i odkryć. Kiedy jednak je poznamy? Na to pytanie o wiele trudniej odpowiedzieć. Wszyscy jednak mają nadzieję, że już niedługo.


To ostatnia część artykułów o magicznych stworzeniach. Mam nadzieję, że miło Państwo spędzili czas czytając o naszych pupilach i tych bardziej groźnych zwierzętach, a także, że nie żałują Państwo poświęconego na owe artykuł czasu.

autor: Vea