poniedziałek, 14 kwietnia 2003

Czy Dursley'owie byli do końca źli?

Dursley'owie. Znienawidzeni przez Harry'ego, niezbyt lubiani przez Molly Weasley, która jednak nigdy nie wyrażała się o nich źle. Czy w rzeczywistości są aż tak źli?

Gdyby się nad tym głębiej zastanowić, to można znaleźć kilka argumentów na ich korzyść. Weźmy pod uwagę np. samo przyjęcie Harry'ego do swojego domu - przecież mogli go po prostu oddać do sierocińca i raz na zawsze o nim zapomnieć. Nie zrobili jednak tego, więc może oni też mają sumienie i uczucia? Jednak analizując dalsze wydarzenia w życiu małego Harry'ego wnioskujemy, że nie mają oni jednak uczuć. Traktowali go jak kogoś gorszego, jak śmieć. Już sama perspektywa życia w zamknięciu, w ciasnej i ciemnej komórce pod schodami nie budzi sympatii do opiekunów Harry'ego. Życie młodego Pottera do czasu wyjazdu do Hogwartu było jedną wielką katorgą. Wiecznie wszystkiemu winny Harry i trójka pomiatających nim krewnych.

Może jednak Dursley'owie mieli jakieś podstawy do takiego traktowania Harry'ego? Może pod skorupą bezwzględnie okrutnych krewnych kryją się wrażliwi i kochający ludzie? Pewnie myślisz sobie: "Absurd! To przecież niemożliwe!" Jednak dajmy im szansę. W gruncie rzeczy przecież byli oni dosyć kochającą się rodziną - na pewno Vernon i Petunia kochali Dudleya i okazywali mu to. Mam pewne wątpliwości co do kwestii uczuć Dudleya, według mnie jego poziom intelektualno-uczuciowy został trafnie oceniony przez Harry'ego... No ale w każdej rodzinie może trafić się czarna owca. Jeśli chodzi natomiast o Dursley'ów i Harry'ego to trochę inna sprawa. Możliwe, że w gruncie rzeczy mogli mieć powody do takiego traktowania. Rozważmy to na przykładzie Petunii Dursley. Wiedzie ona sobie spokojne, rodzinne życie: ma siostrę, rodziców i względny spokój. Nagle zdarza się przełom - jej siostra poznaje dziwnych ludzi, zmienia się, po jakimś czasie ucieka z jednym z nich. Wychodzi za mąż, rodzi dziecko. I w bardzo młodym wieku traci życie. Petunia i jej rodzice mogli nie wiedzieć do końca w jakich okolicznościach Lily zginęła, nie wiedzieli kogo za to winić. Mogli więc obwinić nieznanych im ludzi, którzy tak drastycznie zmienili ich życie. Petunia, pod końską twarzą pustej kobiety, może kryć zdesperowaną i załamaną stratą siostry. Mogła ona pochopnie stwierdzić, że wszyscy czarodzieje są źli, tak jak ci, przez których straciła siostrę. Być może chce ona ochronić siebie i bliskich przed takimi ludźmi. Z tego powodu ukrywa przed Harry'm i Dudley'em ten inny świat. Chce o nim zapomnieć raz na zawsze, odciąć się od niego. Może nie obawia się tak dokładnie o Harry'ego - boi się o Vernona i ukochanego Dudziaczka. W końcu z tego co mogła wiedzieć ktoś wyraźnie chciał uśmiercić jej siostrzeńca, a skoro nie udało mu się, to może chcieć spróbować jeszcze raz i przypadkowo mógłby zrobić krzywdę jej bliskim. Dlatego właśnie odcinała się od wszystkiego jakkolwiek nienormalnego. Natomiast pomiatała Harry'm, ponieważ jak każda matka kochała swoje dziecko, może Petunia jednak była trochę nadgorliwa. Chciała zapewne upewnić Dudleya w przekonaniu, że jest on najważniejszy i najukochańszy - być może dlatego, by nie zauważył istotnej przewagi intelektualnej Harry'ego nad nim... Petunia mogła być podenerwowana, że ten podrzutek jest w czymkolwiek lepszy od jej Dudziaczka. Cóż, takie życie... Mogła też po części obawiać się Harry'ego - on był jednym z nich, tych dziwnych ludzi. Powodował przecież od czasu do czasu różne dziwne rzeczy - kurczący się sweter, znikająca szyba, niebieskie peruki...

Podsumowując, Dursley'owie są źli, lub przynajmniej udają takowych. Nie wiadomo co kryję się we wnętrzu człowieka. Bądź co bądź traktowali Harry'ego tak, jak traktowali i on jest im za to należycie wdzięczny. Weźmy pod uwagę fakt, że bez Dursley'ów byłoby o wiele mniej zabawniej i historia byłaby trochę nieciekawa, gdyby pojawiali się sami mili i uczynni bohaterowie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz